Upalne południe, północno-wschodni skraj Poznania. Leśna dróżka, którą idę, biegnie od Radojewa w stronę Warty. Nagle spomiędzy drzew z głośnym warkotem wylatuje metalicznie błyszczący, brązowoczarny obiekt wielkości kasztana, otoczony rozedrganą mgiełką. Zakreśla kilka zygzaków, po czym ląduje na zwalonym pniu. UFO?
Ostrożnie podchodzę do miejsca lądowania. Już z odległości 3 m widzę, że to nie miniaturowy statek kosmiczny, lecz też coś wyjątkowego – jeden z największych europejskich chrząszczy, pachnica dębowa (Osmoderma eremita). Ma nieco ponad 3 cm długości. Gdy odchyli twarde pokrywy skrzydłowe i wprawi w błyskawiczny ruch przejrzyste skrzydła lotne, wgląda imponująco! Po chwili skradania mój nos znalazł się ok. 30 cm od wygrzewającego się na słońcu owada i poczułem charakterystyczną woń piżma, której pachnica zawdzięcza nazwę.
Owad ten zaliczany jest do gatunków puszczańskich, czyli związanych ze starymi, naturalnymi lasami. Wraz ze znikaniem dzikich kniei z naszego krajobrazu, gatunki te stanęły na skraju wymarcia. Tak też stało się z pachnicą, która do życia potrzebuje starych, obumierających drzew liściastych – np. dębów lub wierzb. Zanim w słoneczny czerwcowy dzień mógł wylecieć dorosły chrząszcz, najpierw przez cztery lata jego osiągająca 10 cm długości larwa musiała rozwijać się w próchnie na dnie dziupli.
W całej Europie chrząszcz ten jest zagrożony wyginięciem. Decyzją Unii Europejskiej został uznany za gatunek priorytetowy, o szczególnym znaczeniu dla Wspólnoty. Zgodnie z Dyrektywą Siedliskową Unii, jego stanowiska powinny być chronione. W Polsce występuje zaledwie kilka gatunków zaliczonych do tej najwyższej kategorii ochrony – np. niedźwiedź brunatny. Żaden z nich do tej pory nie był obserwowany w Poznaniu.
Pachnica występuje jeszcze licznie w lasach południowo-wschodniej Szwecji. W Polsce można ją spotkać przede wszystkim tam, gdzie wciąż sporo jest jeszcze starych drzew.
Andrzej Kepel