Metalowe słupy domem dla ptaków. Nad ruchliwym skrzyżowaniem aż 3 spośród 4 konstrukcji, na których zawieszono sygnalizację, zostały zamieszkane przez szpaki.
Ciekawostki przyrodnicze można spotkać w zaskakujących miejscach - na zdjęciu para szpaków karmiąca pisklęta nad ruchliwym skrzyżowaniem
Fot. Andrzej Kepel
Druga niedziela maja, 5 rano. Słońce niedawno wzeszło. Podjeżdżam rowerem do pustego skrzyżowania ul. Serbskiej i Rakoczego. Dźwięk klaksonu momentalnie przepędza resztki zaspania. Rozglądam się zaskoczony... pusto. Niespodzianie rozlega się warkot silnika na wysokich obrotach, tyle że słychać go od strony sygnalizacji świetlnej!
Rzut oka do góry wszystko wyjaśnia. Na wiszącej nad jezdnią lampie siedzi niedościgły imitator głosów, a zarazem jeden z pospolitszych ptaków – szpak (Sturnus vulgaris). Po serii dźwięków motoryzacyjnych gwizdnął jak wilga (Oriolus oriolus), następnie wydał serię całkiem szpaczych treli, poderwał się i... dał nura w otwór metalowego słupa.
Zwykle ptaki te gniazdują w dziuplach, jednak w miastach zamieszkują także inne kryjówki, stworzone przez człowieka. Dłuższa obserwacja tego skrzyżowania wykazała, że tej wiosny aż trzy spośród czterech konstrukcji, na których zawieszono sygnalizację, zostały zamieszkane przez szpaki. Co chwilę w jednym z otworów znika troskliwy rodzic, niosąc pęczek smakowitych pędraków. Wita go radosny szczebiot piskląt. Po kilkunastu sekundach dorosły szpak wylatuje, trzymając w dziobie śluzową torebkę z odchodami jednej z pociech. Swój bagaż upuszcza kilka metrów od otworu i odlatuje szukać kolejnej porcji smakołyków.
W jednym z 3 gniazd dzieje się jednak coś niepokojącego. Dorosły szpak pojawia się tam rzadziej niż w pozostałych. Być może jeden z rodziców padł ofiarą drapieżnika. Bardziej prawdopodobne jest jednak inne wyjaśnienie. Czasami samiec szpak zajmuje dwie sąsiednie dziuple i wabi do nich różne samice. Później pomaga obu wysiadywać jajka, jednak gdy w pierwszym z gniazd wylęgną się pisklęta, przejęty ojciec zupełnie zapomina o drugiej małżonce. Samotna samica stara się jak może, ale zwykle udaje się jej wykarmić jedynie ok. 3, zamiast 4–5 młodych.
Zapewne do połowy maja młode szpaki wyfruną z metalowych dziupli i już do nich nie wrócą. O ich niedawnej obecności przez jakiś czas będą jeszcze świadczyć białe smugi odchodów na czarnych lampach sygnalizacji.
Andrzej Kepel