Samica pustułki z upolowanym gryzoniem
Fot. Paweł Śliwa
Jednym z najmniejszych ptaków drapieżnych występujących w Polsce jest pustułka (Falco tinnunculus). Ten mały sokół zamieszkuje głównie tereny rolnicze, urozmaicone różnego rodzaju zadrzewieniami śródpolnymi. Ptak ten nie buduje samodzielnie gniazd, a potomstwo wychowuje w opuszczonych gniazdach innych ptaków - najczęściej krukowatych, rzadziej w dziuplach. Jeszcze w latach sześćdziesiątych był to najliczniejszy skrzydlaty drapieżnik gniazdujący w naszym kraju. Spotykano wówczas kolonie liczące kilkadziesiąt par na kilku hektarach. Polujące pustułki można było spotkać dosłownie na każdym kroku. Na początku lat osiemdziesiątych na wielu obszarach zaobserwowano zanik ich populacji, a w latach dziewięćdziesiątych zjawisko przybrało na sile. Obecnie gatunek ten stał się w znacznej części Polski bardzo rzadki, a w krajobrazie rolniczym Wielkopolski wyginął niemal zupełnie. Naukowcy nie są zgodni co do przyczyn tak znacznego spadku liczebności pustułek w tak krótkim czasie. Pośród przypuszczalnych powodów wymienia się głównie zmiany klimatyczne i intensyfikację rolnictwa (środki ochrony roślin i zanik zadrzewień śródpolnych). Podobne zjawisko zanotowano również w pozostałych krajach Europy, chociaż tam na razie jest to jeszcze ptak stosunkowo liczny. Równocześnie z zanikiem pustułki w krajobrazie rolniczym, zaczęła się kolonizacja przez ten gatunek dużych miast. Zjawisko to nie ominęło również Poznania, gdzie obecnie gniazduje ponad 50 par tych ptaków. Drapieżnik ten w warunkach miejskich składa jaja i wychowuje młode w różnego rodzaju wnękach na wysokich budowlach (wieżowce, kościoły, kominy itp.).
Dorosła pustułka ogrzewa kilkudniowe pisklę w gnieździe, którym jest doniczka stojąca na balkonie
Fot. Paweł Śliwa
W Poznaniu najwięcej gniazd zlokalizowanych jest na wieżowcach dzielnic mieszkaniowych - Rataj i Winograd. Również wiele kościołów oraz Zamek i Ratusz są zasiedlone przez te ptaki. Kilka razy stwierdzono ich gniazdowanie w stojących na balkonach doniczkach na kwiaty. Niestety, w ciągu ostatnich kilku lat zanotowano powolne wycofywanie się pustułki także ze stolicy Wielkopolski. Główną przyczyną jest zmniejszanie się liczby odpowiednich miejsc lęgowych - głównie na skutek zamykania przez spółdzielnie mieszkaniowe otworów wentylacyjnych (w celu uniemożliwienia gniazdowania gołębiom) oraz remontów strychów kamienic, wież kościołów itp. W takiej sytuacji ptaki zmuszone są opuszczać dotychczasowe terytoria lub składać jajka w mniej dogodnych miejscach. Z gniazd takich część młodych wypada przed uzyskaniem zdolności do lotu, gdyż np. nie mieszczą się w zbyt małych otworach. Dotyczy to zwłaszcza okresu, w którym ćwiczą skrzydła, gdyż są wtedy bardzo ruchliwe. Gdy wypadną z gniazda i znajdą się na ziemi, są zjadane przez koty lub zabijane przez ludzi. W najlepszym przypadku trafiają do poznańskiego Ogrodu Zoologicznego. Co roku kilkanaście młodych ptaków, które wypadły z gniazd, jest dostarczanych do tej instytucji. Są tam karmione i trzymane do czasu, aż uzyskają zdolność samodzielnego życia.
Drewniane skrzynki są chętnie wykorzystywane przez pustułki jako miejsca wychowu potomstwa
Fot. Paweł Śliwa
„Salamandra” rozpoczęła przygotowania do realizacji projektu ochrony pustułki w Poznaniu i okolicach. Głównym jego celem jest zwiększenie liczby odpowiednich miejsc do składania jaj i wychowywania potomstwa przez te ptaki. Pod koniec zimy na wysokich budynkach w mieście i okolicach zawiesimy kilkadziesiąt specjalnej konstrukcji skrzynek. Jak wykazały wcześniejsze obserwacje, pustułki chętnie wykorzystują je jako miejsca gniazdowania. Mamy nadzieję, że przyczyni się to do wzrostu liczby par żyjących w Poznaniu, a zarazem zwiększy ich sukces lęgowy. W ramach przedsięwzięcia planujemy również rozwiesić w alejach i laskach śródpolnych w okolicy Poznania kilkadziesiąt (na początek!) wiklinowych koszy, w których pustułki mogłyby składać jaja.
Oprócz działań mających bezpośredni wpływ na liczebność sokołów, prowadzona będzie też kampania informacyjno-edukacyjna, która powinna przyczynić się do wzrostu przeciętnego poziomu wiedzy społeczeństwa o ptakach drapieżnych.
Paweł Śliwa