Rak - największy z występujących w Polsce stawonogów - swoją budową przypomina dziwacznego podwodnego rycerza zakutego w zbroję i noszącego potężny oręż w postaci masywnych szczypiec. Prawie każdy, kto spędzał wakacje nad wodą, miał okazję zetknąć się z tym skorupiakiem. Nie wszyscy jednak wiedzą, że w Polsce żyje kilka gatunków tych zwierząt, choć zdecydowanie najczęściej spotykamy raka pręgowatego (Orconectes limosus), zwanego popularnie amerykańskim. Obecnie blisko 2/3 obszaru naszego kraju opanowane jest przez ten właśnie gatunek. Wstępem do jego oszałamiającej kariery w prawie całej Europie było z pozoru nieistotne wydarzenie w jednym z portów północnej Italii. W 1860 r. przybył tam z Ameryki Północnej statek, w którego komorach balastowych znajdowała się woda zawierająca zarodniki grzyba Aphanomyces astaci. Ponieważ załoga opróżniła zbiorniki, grzyb ten przedostał się do wód europejskich. Szybko okazało się, że jest to dla raków żyjących na naszym kontynencie śmiertelnie groźny patogen, wywołujący u nich chorobę zwaną - ze względu na rozmiar i tempo czynionego spustoszenia - dżumą raczą. W ciągu 40 lat wytrzebiła ona blisko 50% pogłowia raków europejskich, docierając przez kraje Europy Zachodniej aż na tereny Rosji. W wielu rzekach i jeziorach po rodzimym raku szlachetnym (Astacus astacus) czy błotnym (Astacus leptodactylus) pozostało jedynie wspomnienie.
Czasami w warunkach naturalnych nasze raki przybierają barwę błękitną. Na zdjęciu rak błotny.
Fot. Witold Strużyński
Jakby tego było mało, przedstawiciele „przemyślnego” gatunku ludzkiego, nieustannie próbujący poprawiać przyrodę, postanowili znaleźć zastępstwo dla wymarłych raków. Wybór padł na raka pręgowatego, o północnoamerykańskim (podobnie jak racza dżuma) rodowodzie. Przez tysiące, a być może nawet miliony lat wspólnego istnienia z Aphanomyces astaci, raki amerykańskie wykształciły mechanizmy odpornościowe, sprawiające, że ten pasożytniczy grzyb nie stanowi dla nich poważniejszego zagrożenia, choć mogą być jego nosicielem, przyczyniając się do przetrwania i rozprzestrzeniania się patogenu mimo braku nieodpornych raków europejskich. W grudniu 1890 r. sprowadzono z Pensylwanii 100 osobników i wypuszczono do stawów w okolicach obecnego Myśliborza, nad rzeką Myślą. Znalazły tu one idealne warunki do rozwoju i rozmnażania. Stąd rak pręgowaty zaczął rozprzestrzeniać się w wodach europejskich. Obecnie zdecydowana większość rzek, jezior i drobnych zbiorników na obszarze Polski zachodniej, północnej, południowo zachodniej i środkowej stała się siedliskiem amerykańskiego przybysza. Sprzymierzeńcami w jego ekspansji jest nie tylko odporność na dżumę raczą, ale przede wszystkim tolerancja na znaczny poziom zanieczyszczenia wód, a także wysoka rozrodczość. Poza biologią, również człowiek dopomógł rakowi pręgowatemu opanowywać kolejne wody. Następowało to z reguły poprzez świadome, choć nieprzemyślane zaraczenia. Wraz z rozprzestrzenianiem się dżumy raczej, a w ślad z nią raka pręgowatego, dramat rodzimych gatunków raków trwał. Układ sieci dróg wodnych zachodniej Europy sprzyjał szybszemu rozprzestrzenianiu się obu groźnych dla nich czynników.
Porównanie samców rodzimych gatunków raków. Powyżej rak szlachetny, poniżej błotny.
Fot. Witold Strużyński
Przypuszczalnie blisko 90% pierwotnego pogłowia raków zostało unicestwione przez wspomnianą chorobę. W Polsce jeszcze do końca lat pięćdziesiątych XX w. stan populacji raków rodzimych był zadowalający. Niestety, postępujące uprzemysłowienie kraju, regulacje rzek i intensyfikacja zabiegów agrotechnicznych przyczyniły się do dramatycznego spadku liczby stanowisk raka szlachetnego i błotnego.
Obecnie rak pręgowaty niemal całkowicie opanował wody Polski, dochodząc do linii biegnącej wzdłuż północnej granicy Wyżyny Lubelskiej, Małopolski i Beskidu Śląskiego. Jednak i na tych terenach ostały się nieliczne bastiony raków rodzimych. Rak szlachetny bywa jeszcze spotykany w kilkunastu jeziorach Pojezierza Pomorskiego, zaś rak błotny w zbiornikach powyrobiskowych Śląska. Stanowiska te mogą być swoistą rezerwą materiału do reintrodukcji raków na tereny, z których zostały już wyparte. Jednakże działania zmierzające do przywrócenia raków ich dawniejszym siedliskom wymagają starannego przemyślenia i zaplanowania.
Wiekowy samiec raka szlachetnego w sieci
Fot. Witold Strużyński
W Polsce nie prowadzi się do tej pory typowo fermowej hodowli raka szlachetnego i błotnego, choć oba gatunki były do niedawna istotnym elementem naszego eksportu. W latach dwudziestych odłowy obu tych gatunków przekraczały 610 ton rocznie. Po II Wojnie Światowej i zmianie granic Polski, najwyższy poziom eksportu odnotowano w 1956 r., w wysokości 58 ton. W latach siedemdziesiątych nie przekraczał on już 10 ton rocznie. Wprowadzenie czasowego zakazu odłowów nie poprawiło sytuacji i w latach dziewięćdziesiątych roczne odłowy wynosiły poniżej 3 ton. Przedstawiony poziom pozyskiwania raków w naszych wodach stanowi odzwierciedlenie ich sytuacji.
Wszędobylski rak pręgowaty, z charakterys- tycznymi plamami na odwłoku
Fot. Witold Strużyński
Przez dziesiątki lat nie prowadzono planowej gospodarki rakami. Eksploatowano jedynie ich dzikie populacje, bez prób celowej hodowli w sztucznych warunkach (od lat prowadzonej np. w krajach skandynawskich oraz w Niemczech). Obecnie raki rodzime spotykane są niezwykle rzadko, a większość naszych wód śródlądowych przejął w swoje niepodzielne władanie wszędobylski rak pręgowaty. Od blisko 10 lat jego sukces w wodach Polski próbuje powtórzyć kolejny gatunek rodem z Ameryki Północnej - rak sygnałowy (Pacifastacus leniusculus). Szybkie tempo przyrostu i atrakcyjna z handlowego punktu widzenia budowa (masywne, duże szczypce) spowodowały, że hodowcy tego gatunku w Polsce liczą na uzyskanie w krótkim czasie znacznych dochodów.
Samica raka błotnego przemierzająca dno w trakcie żerowania
Fot. Witold Strużyński
Niestety, podobnie jak w przypadku raka pręgowatego, rak sygnałowy może być nosicielem dżumy raczej. Według badań szwedzkich, w pewnych warunkach stresowych utajona forma dżumy może u raka sygnałowego przechodzić w formę ostrą, powodując w przeciągu kilku godzin śmierć raków oraz rozprzestrzenianie się patogenu. Tym samym wsiedlenie raka sygnałowego do wód Polski, zwłaszcza na obszary występowania raków rodzimych, może doprowadzić do spotęgowania ich zagrożenia.
Trudno obecnie przewidzieć dalsze losy raków w wodach Polski. Przypuszczalnie europejskie gatunki raków będą nadal poddawane stałej presji czynników środowiskowych, włącznie z ekspansją raków pochodzenia amerykańskiego. Pewną szansą dla rodzimych gatunków jest ochrona czynna oraz bezpośrednia opieka nad istniejącymi populacjami, prowadzona zarówno przez lokalną ludność, jak i pozarządowe organizacje przyrodnicze. Liczę, że ratowanie rodzimych raków znajdzie sprzymierzeńców również wśród czytelników tego artykułu.
Nie ma jak u mamy! Usamodzielniające się młode raczki pręgowate podczas pierwszego spaceru po swojej cierpliwej matce.
Fot. Witold Strużyński
W kolejnym numerze Biuletynu postaram się objaśnić tajniki wiarygodnego rozpoznawania występujących w Polsce raków. Umiejętność ta może okazać się przydatna, gdyż prawdopodobnie 3 sierpnia 2001 r. wejdzie w życie nowe rozporządzenie o ochronie gatunkowej zwierząt, wg którego oba rodzime gatunki tych skorupiaków zostaną objęte częściową ochroną prawną.
Witold Strużyński
Zakład Zoologii SGGW w Warszawie