Wokół tych ptaków narosło wiele mitów i przesądów. Sowy są najczęściej uważane za symbol nieszczęścia - przynoszą wojnę, choroby i śmierć. Wiązano je z siłami nieczystymi i piekielnymi. Czarna magia bez sów nie może się wręcz obejść. Czy widział ktoś kiedyś złą czarownicę bez sowy na ramieniu? Na taki charakter wierzeń związanych z tymi zwierzętami miał wpływ ich wygląd i nocny tryb życia. Widywane są rzadko - najczęściej, gdy bezszelestnym lotem przecinają mroki nocy, znikając równie szybko jak się pojawiły. Tajemnicze wrażenie potęgują dodatkowo duże, wyraziste, wręcz hipnotyczne oczy skierowane bardziej do przodu niż u innych ptaków, a także przenikliwy głos, który rozbrzmiewając w nocnej ciszy potrafi wywołać ciarki na plecach zabłąkanego wędrowca. O dziwo - z tych samych przyczyn w wielu regionach świata sowy są odbierane bardzo pozytywnie. Np. w Grecji były ptakami świętymi. W wielu wierzeniach chroniły przed niebezpieczeństwami, oddalały złe moce, zabezpieczały przed uderzeniem pioruna. Również w naszej strefie kulturowej sowy uważa się czasami za symbol mądrości. Dzisiaj dysponujemy już wystarczającą wiedzą, by jednoznacznie stwierdzić, że owe niezwykłe cechy budowy i zachowania sów są przystosowaniami, które powstawały przez miliony lat i umożliwiają tym nocnym drapieżcom przetrwanie.
Drobna sóweczka jest typowym ptakiem tajgi i w Polsce jest bardzo rzadka. Dzięki małej płochliwości i dziennemu trybowi życia, można ją stosunkowo łatwo obserwować.
Fot. Waldemar Bena
Dla większości ludzi sowa to po prostu sowa. Proponujemy więc uważniej przyjrzeć się tej fascynującej grupie ptaków i przekonać się, że również one potrafią zadziwić swą różnorodnością. Na ok. 190 gatunków sów, które żyją obecnie na świecie, na nasz kontynent przypada 19, z czego zaledwie 9 przystępuje do lęgów w Polsce. Jedną z cech, która może świadczyć o dużej różnorodności w obrębie rzędu sów, jest ich rozmaita wielkość. Są wśród nich zarówno miniaturki, jak i prawdziwe olbrzymy. Najmniejsza nasza sowa - sóweczka (Glaucidium passerinum), jest niewiele większa od dobrze znanego wróbla (Passer domesticus), choć wagą przewyższa go dwukrotnie. Jako ptak tajgi, jest ona u nas bardzo rzadka. W naszym kraju gniazduje około 300 par - głównie na południu (lasy górskie oraz Bory Dolnoślaskie), a także na wschodzie (np. w Puszczy Białowieskiej). Jaja składa i wychowuje młode w dziuplach wykutych przez dzięcioły. Mimo swoich niewielkich rozmiarów, sóweczka jest najprawdziwszym drapieżnikiem, polującym na drobne ptaki wróblowe, najczęściej sikory (Parus spp.), rudziki (Erithacus rubecula) i zięby (Fringilla coelebs). Często wybiera pisklęta z gniazd, a także nie gardzi drobnymi gryzoniami leśnymi. W przeciwieństwie do większości sów, sóweczka jest ptakiem dziennym, a największą aktywność wykazuje w okolicach wschodu i zachodu słońca. Ze względu na budowę anatomiczną oczu (mają one mało światłoczułych pręcików, a większą liczbę odpowiedzialnych za rozróżnianie kolorów czopków), ptak ten ma problemy z poruszaniem się i dostrzeganiem ofiar w nocy. W dzień natomiast widzi o wiele lepiej niż inne sowy i w odróżnieniu od nich podczas polowania nie posługuje się słuchem. Oglądanie sóweczki nie sprawia większych trudności, pod warunkiem, że wiemy, gdzie znajduje się jej dziupla lęgowa. Jeżeli stoimy w bezpiecznej odległości, ptak nie zwraca na nas większej uwagi i zajmuje się swoimi sprawami. Szczególnie często można ją wypatrzyć siedzącą na wierzchołku drzewa, zwłaszcza uschniętego świerka, i obserwującą swoje terytorium, które może mieć nawet 2 km2.
Młode sóweczki po opuszczeniu dziupli
Fot. Romuald Mikusek
Nieco większa od sóweczki jest włochatka (Aegolius funereus). Podobnie jak gatunek poprzedni, związana jest z rozległymi kompleksami leśnymi. Najliczniejsza jest w górach, ale stwierdzono ją również w wielu innych rejonach Polski - zwłaszcza na północnym wschodzie, a także na Pomorzu i w Borach Dolnośląskich. Jej występowanie wiąże się ściśle z obecnością drzew iglastych, zwłaszcza świerka i jodły, unika ona natomiast lasów czysto liściastych. Włochatki również gniazdują w dziuplach, tyle że większych niż sóweczka - najczęściej po dzięciole czarnym (Dryocopus martius). Jej pokarmem są głównie drobne gryzonie leśne. W latach gdy potencjalnych ofiar jest szczególnie mało, włochatka, jak wiele innych sów, nie przystępuje do rozrodu. Za to w okresach obfitości (czyli w latach tzw. gradacji gryzoni) może wyprowadzać dwa lęgi w roku. Gatunek ten słynie z tego, że gdy pokarmu jest w bród, może tworzyć zapasy na zimę. W wybranych dziuplach gromadzi wtedy znaczne nieraz ilości upolowanych zwierząt. Sowa ta jest typowym nocnym myśliwym, posługującym się głównie słuchem. Precyzyjne lokalizowanie ofiar na podstawie wydawanych przez nie dźwięków możliwe jest dzięki kilku cechom właściwym sowom. Otwory uszne umieszczone są u nich po bokach głowy, koło oczu, bardziej z przodu niż u innych ptaków. Dodatkowo, specyficznym przystosowaniem sów do życia w ciemnościach jest asymetryczne ułożenie uszu. Jedno z nich umieszczone jest nieco wyżej od drugiego. Skuteczność namierzania ofiar poprawiona jest również dzięki różnym wielkościom lewego i prawego otworu usznego (różnice te mogą dochodzić nawet do 50 %). Asymetrie te występują u większości gatunków sów. Ponadto u omawianej grupy ptaków na części twarzowej głowy wykształciła się szlara, czyli promieniście ułożone pióra. Działa ona jak talerz czułego mikrofonu kierunkowego lub małżowina uszna gacka - zbiera fale dźwiękowe, a następnie odbija je w kierunku uszu, przez co dźwięki są wzmocnione i lepiej słyszalne. Powyższe cechy budowy umożliwiają dokładne określenie odległości i miejsca, w którym znajduje się ofiara, co bardzo wydatnie zwiększa precyzję ataku.Włochatkę zalicza się do najlepszych nocnych myśliwych, lecz za mistrza w swojej klasie uznaje się jednak płomykówkę (Tyto alba). Potrafi ona polować w zupełnej ciemności, niemalże bezbłędnie określając odległość i kierunek, z którego dobiegają odgłosy poruszającej się ofiary.
W ostatnich latach w naszym kraju wykryto wiele nowych stanowisk włochatki
Fot. Tomasz Piasecki
Osobiście uważam ją za naszą najładniejszą sowę. Wielkością zbliżona jest do wrony (Corvus corone) (oczywiście ma zupełnie inną sylwetkę). W jej zasadniczo żółto-brązowo-szarym upierzeniu występują również inne barwy - np. niebieska i pomarańczowa. Posiada także charakterystyczną, dużą, sercowatą szlarę. Ta niegdyś liczna, obecnie coraz rzadsza sowa, swój los związała z człowiekiem. Środowiskiem jej życia jest krajobraz rolniczy, z rozsianymi wśród pól wioskami. Gniazduje w opuszczonych budowlach - na strychach, a szczególnie często w wieżach kościołów. Pokarm (głównie gryzonie) zdobywa na otwartym terenie, w tym również na polach, przez co jest bardzo pożyteczna (jeżeli przyrodnikowi wypada użyć takiego określenia). Poluje głównie w nocy, nawet w zupełnej ciemności, ale może też żerować w ciągu dnia. Liczebność płomykówki, jak wielu sów, zależna jest od ilości dostępnego pożywienia. W mysie lata może nawet trzy razy przystępować do lęgów, każdorazowo z powodzeniem odchowując po 7-8 młodych. Gdy natomiast z gryzoniami jest kiepsko, w ogóle nie przystępuje do rozrodu. Ilość pokarmu odbija się również na liczbie młodych odchowywanych w lęgu. Podobnie jak to jest u większości ptaków drapieżnych, jaja składane są w odstępach dwudniowych. I tak też się klują pisklęta. Gdy brak jest pokarmu w ilości wystarczającej do wyżywienia wszystkich piskląt, najmłodsze (czyli najsłabsze) giną. Wyjątkiem jest tu wspomniana na początku sóweczka, której młode wykluwają się jednocześnie, i z reguły wszystkie przeżywają do wylotu.
Płomykówka lubi wciskać się w zakamarki i narożniki zamieszkiwanych strychów (na zdjęciu - razem z grupą piskląt)
Fot. Paweł Śliwa
Sąsiedztwo człowieka odpowiada również nieco mniejszej od gołębia pójdźce (Athene noctua). Ten do niedawna liczny gatunek gniazduje w dziuplach drzew rosnących samotnie wśród pól, w alejach i ogrodach. Bardzo lubi stare, głowiaste wierzby, których jest w naszym krajobrazie niestety coraz mniej. Jako miejsce rozrodu może także wybierać różnego rodzaju zakamarki i szczeliny w murach oraz stare budowle. W wielu rejonach kraju spotyka się ją jeszcze stosunkowo często (np. na Górnym Śląsku), ale w Polsce zachodniej wyginęła niemal zupełnie. Wbrew powszechnej opinii, jej zanik raczej nie jest związany z chemizacją rolnictwa, gdyż w zachodniej Europie, gdzie środków ochrony roślin zużywa się znacznie więcej, gatunek ten jest liczniejszy. Żywi się gryzoniami, ptakami i większymi owadami - np. chrabąszczami. Zjada też gady i płazy, a także dżdżownice, które zbiera spacerując po ziemi. Podobnie jak płomykówka, pójdźka jest ptakiem osiadłym, to znaczy, że zimę spędza w miejscu, w którym gniazduje. W latach, gdy pokrywa śnieżna utrzymuje się dość długo, ta mała sowa ma ogromne problemy z upolowaniem czegokolwiek i cierpi głód. W czasie przeciągających się silnych mrozów wiele z nich ginie. Na przełomie kwietnia i maja samica składa 3-5 jaj, które wysiaduje przez 25-30 dni. Młode opuszczają gniazdo po miesiącu od wyklucia, ale latać potrafią dopiero po następnych 2 tygodniach. Zjawisko oddalania się nielotnych jeszcze młodych od gniazda występuje także u pozostałych sów. Wyjątkiem jest znów sóweczka, której młode opuszczają dziuple równocześnie i od razu potrafią latać.
Pójdźka należy do naszych najmniejszych i niestety coraz rzadszych sów
Fot. Paweł Śliwa
Znacznie liczniejsza od pójdźki jest większa od niej uszatka (Asio otus). Zamieszkuje zadrzewienia śródpolne, parki i skraje lasów. Jaja składa do opuszczonych gniazd ptaków krukowatych i drapieżnych. Obserwowano przypadki lęgów uszatek w zajętych gniazdach bielików (Haliaeetus albicilla). Ten gatunek sowy stosunkowo łatwo rozpoznać po długich pękach piór na głowie, które wyglądają jak uszy. Podobnie wygląda puchacz (Bubo bubo), tyle że jest dwa razy większy. Uszatka znana jest ze swych migracji. Dzięki obrączkowaniu stwierdzono, że może przemieszczać się na odległość nawet 2000 km. Często tworzy wówczas zimowe zgrupowania, które mogą być zlokalizowane zarówno w okolicach niezaludnionych jak i w centrach miast. Na jednym drzewie można wtedy zobaczyć nawet kilkadziesiąt ptaków. Jeśli taka grupa przebywa w jednym miejscu przez dłuższy czas, co się często zdarza, to na ziemi gromadzi się spora liczba tzw. wypluwek. Są to niestrawione części pokarmu (sierść, pióra, kości, chitynowe pancerzyki owadów), które ptaki zwracają w formie zbitych, kulistych lub wałeczkowatych grudek. Tworzą je wszystkie gatunki sów, a po ich składzie naukowcy są w stanie powiedzieć np. czym dany gatunek się żywi i jakie gryzonie występują w okolicy.
„Uszy” sowy uszatej, to tylko pęki piór
Fot. Tomasz Piasecki
Takie wypluwki tworzy również puszczyk (Strix aluco) - nasza najpospolitsza sowa. Jest niewiele większy od wrony, ma dużą głowę bez „uszu” oraz duże, czarne oczy. Występuje w kilku odmianach barwnych - od szarej przez brązową do rdzawej. Spotkać go można w większości lasów, zwłaszcza liściastych i mieszanych. Warunkiem jego obecności jest występowanie obszernych dziupli w drzewach, w których puszczyki gniazdują. Chętnie osiedla się w starych parkach, które obfitują w dziuplaste drzewa. Zdarza się również, że zamieszkają na zacisznym strychu czy w kominie. Ich okres godowy rozpoczyna się już w styczniu i lutym. W marcu pojawiają się jaja. Młode wychodzą z dziupli dużo wcześniej niż potrafią latać, ale ciągle są jeszcze karmione przez rodziców. Takie „gałęźniki” spacerując po koronach drzew często spadają na ziemię. Ponieważ są tam narażone na atak czworonożnych drapieżników, szybko uciekają z powrotem na drzewo. Drogę powrotną muszą niestety pokonać na piechotę. Ostre szpony i silne nogi pomagają im we wspinaczce. Każdego roku do ogrodów zoologicznych trafia wiele takich młodych, które zupełnie niepotrzebnie zostały zabrane z lasu. Jeśli znajdziemy młodą sowę na ziemi, to zostawmy ją w spokoju lub ewentualnie posadźmy na gałęzi, a zapewne poradzi sobie sama.
Już pisklę puszczyka ma charakterystyczne dla tego gatunku, duże czarne oczy
Fot. Paweł Szablewski
Większość swoich ofiar puszczyki łapią w lesie, ale polują też na polach i w pobliżu zabudowań. Ich dieta jest bardzo urozmaicona. Stanowią ją drobne ssaki - głównie gryzonie, a także ptaki i płazy. Zjadają również bezkręgowce - np. dżdżownice i większe owady. Przy łowach niezmiernie ważny jest bezszelestny lot, który jest charakterystyczny dla wszystkich sów. Sprawia on, że w ciszy nocy ofiary nie słyszą zbliżającego się drapieżnika. Bezgłośny lot możliwy jest dzięki piłkowaniu zewnętrznych lotek, które przecinając powietrze niemal nie powodują jego zawirowań. Upierzenie sów w ogóle jest bardzo miękkie i przyjemne w dotyku.
W rozległych lasach Beskidów występuje licznie większy od poprzedniego puszczyk uralski (Strix uralensis). Gniazduje w dużych dziuplach i gniazdach ptaków drapieżnych. W pobliżu miejsca rozrodu jest bardzo agresywny. Ze swojego terytorium przepędza inne sowy, a w obronie młodych potrafi atakować nawet człowieka. Podobnie jak gatunek poprzedni, puszczyk uralski jest osiadły, a nawoływania partnerów w zamieszkałej przez nie okolicy można usłyszeć w ciągu całego roku, choć najczęściej odzywa się jesienią.
Puchacza trudno zaobserwować, gdyż jest bardzo czujny i unika kontaktu z ludźmi |
Głos alarmowy puszczyka uralskiego brzmi jak szczekanie psa |
Największą, choć nie tak bardzo agresywną sową, jest wspomniany już wcześniej puchacz. Ze wzrostem osiągającym ponad 70 cm, rozpiętością skrzydeł dochodzącą do 180 cm i wagą do 4 kg, potrafi upolować nawet jastrzębia (Accipiter gentilis). Na ogół żywi się jednak ssakami - od myszy do zająca, ptakami - od wróbla do kaczki, a także płazami, gadami i owadami. Zdarza się, że upoluje puszczyka lub uszatkę. Gniazduje w różnych środowiskach w całej Eurazji. W Polsce na ogół są to rozległe bagna i lasy słabo przekształcone przez człowieka. Gatunek ten jest w naszym kraju bardzo rzadki, ale jego liczebność stopniowo wzrasta. Najwięcej puchaczy żyje w województwach północno-wschodnich, lecz również w wielu innych miejscach: na Pomorzu, w Wielkopolsce i w górach. W niektórych rejonach puchacze osiedlają się w sąsiedztwie ludzi, jeśli tylko mają do dyspozycji odpowiednie miejsca lęgowe i żerowiska. Dobrymi miejscami zdobywania pokarmu mogą być wysypiska śmieci, które obfitują w szczury. Młode wykluwają się w opuszczonych gniazdach ptaków drapieżnych. Jeśli gniazdo, które mu się spodoba, jest zajęte, puchacz skutecznie pomaga wynieść się z niego dotychczasowemu lokatorowi. W pobliżu miejsca złożenia jaj ptak ten jest bardzo skryty i nie daje się łatwo obserwować. Pary, które osiedliły się na bagnach i w lasach, zwłaszcza podmokłych (np. olsach), składają jaja wprost na ziemi, chętnie pod osłoną korzeni.
Ostatnim omawianym gatunkiem sowy, która gniazduje w naszym kraju, jest sowa błotna (Asio flammeus). Jest ona scenobiontem, to znaczy, że do egzystencji potrzebuje ściśle określonego biotopu. W jej przypadku są to rozległe mokradła i bagna - głównie torfowiska. Łowy urządza głównie w dzień, ale wyprawy nocne też nie należą do rzadkości. Jest to najrzadsza ze wszystkich lęgnących się u nas sów, gdyż jej liczebność nie przekracza 100 par. Przy ocenie jej występowania należy wziąć pod uwagę duże wahania liczebności, gdyż jest ona ściśle uzależniona od liczby dostępnych ofiar, głównie polników (Microtus arvalis). W lata ubogie w polniki jej liczebność może spaść do kilkunastu par, które nie przystępują do lęgów. W czasie gradacji tych gryzoni, lęgi jej można obserwować w miejscach, gdzie przez dłuższy czas sowy tej nie notowano, a liczba odchowywanych młodych jest wysoka. Zjawisko takie ma miejsce co 3-4 lata. Główne lęgowiska występują w północno-wschodniej Polsce, zwłaszcza w dolinie Biebrzy, lecz pojedyncze stanowiska zaobserwowano również na Pomorzu i Lubelszczyźnie. Sowa błotna odbywa regularne wędrówki z lęgowisk znajdujących się na północnym wschodzie kontynentu, gdzie jest bardzo liczna, na zimowiska położone w Europie środkowej, a nawet południowej. Jaja, których może być nawet 10, składane są na ziemi pod osłoną roślinności. Jako jedyna wśród naszych sów samodzielnie buduje gniazda. Po 28 dniach wysiadywania tylko przez samice, klują się młode. Pierwsze z nich opuszczają miejsce urodzenia już po 15, a inne po 25 dniach. Jednak i tak jeszcze przez długi czas pozostają pod opieką rodziców.
Aby zobaczyć wspaniałego puszczyka mszarnego, najlepiej wybrać się do tajgi
Fot. Paweł Śliwa
I to w zasadzie jest już cała lista sów regularnie gniazdujących w Polsce. Jednak oprócz nich, przy odrobinie szczęścia możemy spotkać kolejne 4 gatunki, które jednak zalatują do nas bardzo rzadko.
W czasie wyprawy do Puszczy Białowieskiej mamy szansę natknąć się na dorównującego wielkością puchaczowi puszczyka mszarnego (Strix nebulosa). Główne jego lęgowiska znajdują się na wschód od Polski, gdzie zasiedla tajgę i lasotundrę. Dane na temat jego gniazdowania najbliższego naszym współczesnym granicom pochodzą z białoruskiej części Puszczy Białowieskiej. Potomstwo wychowuje w starych gniazdach ptaków drapieżnych oraz w obszernych dziuplach, a pokarm w postaci małych ssaków i ptaków zdobywa głównie w dzień.
Niewiele mniejsza od puchacza sowa śnieżna zamieszkuje tundrę
Fot. Krzysztof Czarnocki
Z dalekiej północy sporadycznie zalatują do nas dwa inne gatunki: sowa śnieżna (Nyctea scandiaca) i sowa jarzębata (Surnia ulula). Ich liczebność podlega ciągłym i znacznym wahaniom, co wiąże się z występowaniem ich głównego pokarmu - lemingów (Lemmus lemmus). Gdy ptaki te pojawiają się u nas, znaczy, że na północy jest niedobór pożywienia. Białe upierzenie doskonale maskuje je w śniegach Arktyki, tak jak różne odcienie brązu maskują nasze sowy w mrokach lasu. Ponieważ w ojczyźnie sowy śnieżnej brakuje wysokich drzew, ptak ten gniazduje na ziemi. Znacznie mniejsza sowa jarzębata występuje w tajdze, a do wychowu potomstwa wykorzystuje dziuple. Bardzo chętnie siada na szczytach drzew, wówczas sylwetką i ubarwieniem przypomina nieco naszego srokosza (Lanius excubitor).
Sowa jarzębata wyglądem i sposobem polowania przypomina jastrzębia
Fot. Corel
Przegląd sów kończymy mieszkańcem południowej Europy. Syczek (Otus scops) jest nieznacznie większy od sóweczki, ale łatwo go od niej odróżnić po piórach tworzących „uszy” - podobne jak u puchacza i uszatki, ale proporcjonalnie do wielkości ptaka znacznie większe. W Polsce obserwowany był zaledwie kilka razy, ale są szanse, że częstość jego pojawów będzie wzrastać, gdyż jest to gatunek będący w ekspansji. Od ponad 100 lat gniazduje na południu Słowacji, a ostatnio lęgi odnotowano także w Czechach. Zamieszkuje lasy, ogrody i parki, jaja składa w dziuplach, a jego pokarm stanowią głównie duże owady.
Ciepłolubny syczek zamieszkuje głównie południową Europę
Fot. Paweł Śliwa
Zanim zakończymy opowieść o nocnych łowcach, trzeba wspomnieć jeszcze o bardzo ważnej rzeczy. Sowy są zagrożone w swojej egzystencji - oczywiście z powodu działalności człowieka. Kiedyś zabijano je bezlitośnie, i było to uważane za zbożny uczynek, ale obecnie doszły nowe, znacznie groźniejsze niebezpieczeństwa. Do najbardziej zagrożonych należy sowa błotna, gdyż szybko ubywa torfowisk o wysokim stopniu naturalności. Jedyną jej ostoją zostaną chyba tylko bagna biebrzańskie, chronione jako park narodowy. Ale czy to wystarczy? W zastraszającym tempie znikają sowy zamieszkujące krajobraz rolniczy. Kiedyś płomykówka zajmowała prawie każdą wieżę kościelną. Dzisiaj, w wyniku wyremontowania większości z nich (przede wszystkim w tej bogatszej części Polski), prawie wyginęła, i próżno można nasłuchiwać jej charakterystycznego „warczenia”. Starsi ornitolodzy wspominają czasy, gdy pójdźka była pospolita i spotkać ją można było w każdej wsi czy alei głowiastych wierzb. Dzisiaj trudno to sobie wyobrazić. Przynajmniej w Wielkopolsce gatunek ten jest na granicy wymarcia. Sowy leśne uzależnione są od obecności odpowiednich drzewostanów. Sóweczka i włochatka są zagrożone przez intensywną gospodarkę leśną. Na szczęście znaczna część ich stanowisk jest już objęta ochroną. Również stopniowa zmiana pojmowania przez leśników roli lasu i ich nastawienia do drzew dziuplastych pozwala mieć nadzieję na dalsze istnienie tych gatunków. Od starych, zbutwiałych pni zależny jest również puszczyk mszarny, a drzewa takie wciąż są z lasów usuwane. Puchacz, po wielu latach intensywnych prześladowań, kiedy to uważano go za szkodnika łowieckiego i zabijano wszelkimi możliwymi sposobami oraz niszczono jego gniazda, znowu powrócił na opuszczone niegdyś stanowiska. Jednak narastająca ludzka penetracja dzikich niegdyś ostępów i rozwijająca się turystyka mogą mieć bardzo negatywny wpływ na tę wspaniałą i bardzo płochliwą sowę. To, czy zachowamy te fascynujące ptaki, zależy tylko od nas. Dlatego już teraz chrońmy ich siedliska, wieszajmy skrzynki lęgowe i szerzmy w społeczeństwie ideę potrzeby ochrony nocnych łowców.
Wszystkich, którzy chcieliby zainstalować w swojej okolicy skrzynkę dla sów, prosimy o kontakt z nami, chętnie służymy radą i pomocą. Prosimy również o przekazywanie nam informacji o stanowiskach płomykówki, gdyż zbieramy informacje o rozmieszczeniu tego gatunku w Wielkopolsce. Interesują nas głównie informacje o płomykówkach mieszkających w wieżach i na strychach kościołów.
Paweł Śliwa
Od jesieni 2001 roku „Salamandra” bierze udział w ogólnopolskim programie pt.: „Ochrona płomykówki i nietoperzy w obiektach sakralnych”, który koordynowany jest przez Mazowieckie Towarzystwo Ochrony Fauny. Strategicznymi sponsorami tego przedsięwzięcia są: Fundacja Ekofundusz oraz Globalny Fundusz Ochrony Środowiska GEF/SGP. Więcej o tym projekcie w następnym numerze Biuletynu.