Rejs kanałami jeziora Inle jest doskonałą okazją do obserwacji ptaków i zwyczajnego życia ludzi zamieszkujących wioski położone na jego wodach
Fot. Agata Ożarowska
Jest ciemno i... nie – nie jest cicho. Znajdujemy się w chacie na skraju wioski, a zza jej drewnianych ścian dobiega coraz więcej głośnych i nieznanych nam wcześniej dźwięków. Owady, płazy i nocne ptaki zaczynają swój koncert. Odgłosy dżungli są przenikliwe, ale ten rodzaj hałasu działa na nas uspokajająco. Siedzimy na podłodze przy ledwo tlących się żarówkach w kącie pokoju. Otacza nas kilka figurek Natów i posążek Buddy. Każde z nich ma swoje, specjalnie wyznaczone miejsce. Gospodarz właśnie zapala przy nich świeczki oraz kadzidła, przynosząc im w darze mandarynki, ryż, mleko, herbatę i imbir. W kącie izby jest jeszcze półka z zasłonką. Gościnny Birmańczyk tłumaczy, że to miejsce Nata, który nie lubi światła – dlatego jest zasłonięty bordową kotarą. Siedzimy na podłodze z zapalonymi czołówkami i razem z Jo Jo – birmańskim chłopcem, który towarzyszy nam w trekkingu – przeglądamy atlas ptaków Azji Południowo-Wschodniej, by zidentyfikować widziane wcześniej gatunki. Z przedsionka dochodzą smakowite zapachy przygotowywanej kolacji. Zapewne znowu będzie makaron z warzywami, smażone jajka, awokado z pomidorami oraz obowiązkowo „laphet thohk” – fermentowane liście herbaty z olejem sezamowym, prażonymi orzeszkami, imbirem i czosnkiem... Nagle Jo Jo wstaje podekscytowany i mówiąc półszeptem, że właśnie usłyszał syczka górskiego (Otus spilocephalus), wybiega... Bez namysłu biegniemy za nim. Jo Jo ma dwanaście lat i jest jednym z naszych ptasich przewodników.
Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...
Agata Ożarowska i Michał Przystański
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.ornicon.pl