Gonitwy i swoiste przepychanki samców dzięciołów są niezwykle widowiskowe. Ptaki przybierają różne pozy, stroszą czerwone czapeczki, rozkładają skrzydła, wyciągają w górę szyje, wznosząc wysoko dzioby, i w tej pozycji zastygają na dłużej. Później przelatują na inne drzewa – rozdzielają się, by po dłuższej chwili ponownie spotkać się po przeciwnych stronach jednego pnia. Rzadko dochodzi między nimi do bezpośredniej konfrontacji.
Choć nie widzą siebie nawzajem, doskonale wiedzą, że rywal czai się po drugiej stronie pnia niczym lustrzane odbicie
Pewnego majowego dnia, gdy czatowałam z aparatem na bobra, tuż przy brzegu zamieszkałego przez bobrzą rodzinę olsu udało mi się trafić na niezwykłą scenę z udziałem dzięciołów czarnych (Dryocopus martius). Bobra się nie doczekałam, ale popis, którego miałam szczęście być świadkiem, zrekompensował mi tę stratę po wielokroć. Najpierw usłyszałam przeciągłe zawodzenie, a po chwili na pobliskiej olszy wylądował ten największy (i chyba najpiękniejszy, choć najskromniej ubarwiony) z naszych dzięciołów. Usiadł pionowo na pniu, jak to ma w zwyczaju, i nie przestawał nawoływać w charakterystyczny sposób. Już po chwili nadleciał drugi ptak i zajął strategiczne miejsce na pniu obok, aby po chwili bezruchu przelecieć na olchę zajętą przez konkurenta. Oba ptaki zastygły z wyprostowanymi jak struny szyjami, można więc było podziwiać ich czerwone bereciki w pełnej krasie. Nagle rozpoczęły pogoń wokół pnia, mocno wczepiając się silnymi pazurami w korę, kwiląc i rozczapierzając skrzydła, aż do następnego bezruchu. Przeganiały się jeszcze przez dłuższy czas po okolicznych drzewach, zupełnie nie zważając na śledzący je aparat z długim obiektywem.
Ptaki przybierają różne pozy, stroszą czerwone czapeczki, rozkładają skrzydła, wyciągają w górę szyje i dzioby, aby w tej pozycji zastygnąć na dłuższą chwilę |
Rytualne gonitwy samców dzięciołów wyglądają często na zabawę w chowanego |
Widywałam już podobne pościgi z udziałem pary dzięciołów w okresie lęgowym lub młodych, które próbują swoich sił po opuszczeniu dziupli, nigdy wcześniej nie natknęłam się jednak na ten swoisty rytuał w wykonaniu dwóch samców. Takie przeganianie się z drzewa na drzewo nazywane jest z angielskiego szermierką (nie ma to jednak wiele wspólnego z władaniem białą bronią, wszak ptaki nie krzyżują swoich dziobów w walce, a nawet unikają bezpośredniego kontaktu...). Co ciekawe, podczas dłuższej obserwacji można zauważyć, że każdy z nich dąży do zajęcia jak najniższej pozycji na pniu, próbując przegonić rywala wyżej. Ten, który znajduje się najwyżej ostatecznie odlatuje, żeby zająć dogodniejszą pozycję na innym pniu, ścigany przez „wygranego”. Cały ten spektakl powtarza się do momentu, aż przeciwnik da za wygraną. Na arenie pozostaje zwykle pierwotny właściciel terytorium. Najwyraźniej o ulubione miejsca żerowania, dziuple czy drzewa najlepsze do bębnienia trzeba cały czas walczyć...
Tekst i zdjęcia: Adriana Bogdanowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.