Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Borsuki w obiektywie Marka Kosińskiego

Fot. Adam Buszko

Moje pierwsze spotkanie z borsukami miało miejsce kilkanaście lat temu, kiedy znajomy pokazał mi ich norę, położoną w podgórskim terenie. Wybrałem się tam któregoś wieczoru, wiedząc że to najlepszy czas na zobaczenie borsuka, bo wtedy opuszcza swoją kryjówkę i wyrusza na żer. Znalazłem odpowiednie miejsce na zasiadkę - kilkanaście metrów od nory - i tam się zaczaiłem. Nie maskowałem się jakoś szczególnie, gdyż wiedziałem, że borsuki mają słaby wzrok. Najważniejsze było, aby zwierzę nie wyczuło mojego zapachu. Na szczęście wiatr miałem dobry - wiał mi prosto w twarz - więc była duża szansa, że borsuk nie odkryje mojej obecności. Czekałem więc w ciszy, wpatrując się w otwór nory, od którego prowadziły w różne strony charakterystyczne wydeptane i wygładzone ścieżki.

Mijał czas, a borsuka nie było, i trudno było w ogóle uwierzyć, że w tej norze mieszka jakikolwiek zwierzak. Dopiero gdy zrobiło się już całkiem szaro i trzeba było mocno wytężać wzrok, aby cokolwiek dostrzec, w zarysie otworu pojawiła się charakterystyczna biało-czarna głowa. Tak, to był mój pierwszy borsuk. Gdyby nie to specyficzne ubarwienie, byłby zupełnie niezauważalny. Wysunął z nory głowę, podniósł ją wysoko i zaczął węszyć, upewniając się, czy opuszczenie kryjówki będzie zupełnie bezpieczne. Po krótkiej chwili wydał charakterystyczne fuknięcie i zniknął w norze tak szybko, jak tylko mógł - najwyraźniej coś mu się nie spodobało. Podejrzewam, że jednak wyczuł w okolicy intruza... Po chwili zrobiło się już całkiem ciemno, więc dalsze oczekiwanie nie miało sensu.

Ta pierwsza, choć krótka przygoda przekonała mnie, że borsuk nie jest zwierzęciem łatwym do obserwacji, nie mówiąc już o jego fotografowaniu. Szybko jednak podjąłem to wyzwanie. Liczba zdjęć borsuków w moim archiwum przyrasta wprawdzie bardzo wolno, ale i tak uważam za sukces, jeśli każdego roku uda mi się zrobić kilka sensownych ujęć.

Po przeprowadzeniu się do Puszczy Białowieskiej miałem okazję odwiedzić kilka borsuczych nor, ale tylko jedna nadawała się do sesji fotograficznych. Jej otoczenie było odkryte, dzięki czemu zwierzęta po wyjściu na powierzchnię ziemi były dobrze widoczne. Białowieskie borsuki mają dla fotografa jedną podstawową przewagę nad tymi, które znam z gór - wychodzą z nory 1-2 godziny wcześniej. Dzięki temu są dobrze widoczne i ustawienie ostrości nie stanowi dla aparatu problemu. Ilość światła przy dnie lasu jest jednak zazwyczaj niewystarczająca do oświetlenia tych zwierząt i konieczne jest użycie lamp błyskowych. Niestety każdy błysk płoszy borsuki, które stają się bardziej ostrożne i mogą się ponownie nie pojawić. Mogą też spróbować wydostać się na zewnątrz innymi, dodatkowymi norami, np. tymi po przeciwnej stronie pagórka, przy którym się zaczailiśmy...

Marek Kosiński
www.kosinscy.pl


Warsztaty fotografii przyrodniczej z Markiem Kosińskim
www.fotografiaprzyrody.pl
fotografowanie pejzaży, roślin i zwierząt (z czatowni),
pod okiem doświadczonych fotografów przyrody

Wybór numeru