Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

Jesienne misterium

Wrzesień, brzask i zimna, lepka wilgoć. Jesienna, spóźniona zorza pojawiła się na wschodnim niebie. Świeża, różowa, rzuciła pastelowy snop światła w stronę przeciwległego lasu. Ostatnie, zwiewne strzępy siwych mgieł przyklejały się do wszędobylskich pajęczyn, a rosa ogromnymi, zimnymi kroplami osiadała na wąskich liściach trzcin. Gdy cały ten urok tonął w jakiejś niewysłowionej, nabożnej ciszy, oczekując pełnego blasku słońca, nagle, ni stąd, ni zowąd, przewalił się przez las gromki ryk. Trwoga, strach, chęć ucieczki, chwila namysłu, opamiętanie, uśmiech i... ten ostry snop światła kłujący w oczy... Takie były pierwsze wrażenia z pierwszego w moim życiu rykowiska. A było to z górą ćwierć wieku temu.

Rozejrzałem się bacznie po okolicy, by dostrzec właściciela tego, jak mi się wtedy zdawało, potężnego ryku. Dłonią zrobiłem daszek nad oczami i długo spoglądałem w kierunku samotnej olszy, rosnącej pośrodku rozległego trzcinowiska. Nic nie widziałem oprócz pokręconej gmatwaniny olchowych gałęzi wiszących nad wierzchołkami trzcinowych wiech. Wtem, jeden z konarów oderwał się od pnia i popłynął nad łanem nieruchomych trzcin. Zaskoczenie mieszało się z ogromnymi emocjami, wszak był to mój pierwszy w życiu jeleń obserwowany podczas rykowiska.

Okres godowy jeleni to dla mnie jedno z dorocznych, najpiękniejszych misteriów przyrody, porównywalnych z tokami cietrzewi, z jesiennymi zlotami żurawi czy wiosennymi ciągami słonek. Bieszczadzkie czy to, z nizin, każde i każdego roku jest inne (czy aby na pewno?), zawsze przyrodniczo podniecające i uruchamiające w człowieku najbardziej skrywane emocje. Przeżycia, jakie temu towarzyszą, nie dadzą się porównać z żadnymi innymi.


Minęło – jak wspomniałem – z górą ćwierć wieku... Rykowisko, jakie przeżyłem w tym roku, było tak niezwyczajnie podobne do tego pierwszego. Zastanawiam się, ileż ich dotychczas było – kilka, kilkanaście? Tak czy inaczej, od siedmiu lat świętuję je corocznie. Rykowisko we mgle, zalotnik z niedwuznaczną propozycją, byk zaciekle pilnujący swojej chmary – to było w Bieszczadach. Pozostałe zdjęcia, to już niziny z moich rodzinnych wielkopolskich stron, ze szczególnym uwzględnieniem płynącego nad trzcinowiskiem poroża, w okresie i miejscu dla mnie magicznym.


Wrześniowe gody

Rykowisko to okres godowy jeleni, który odbywa się od września do połowy października. Z końcem sierpnia byki rezygnują z życia samotniczego i dążą ku samicom – łaniom. Dojrzałe samce gromadzą się w tym okresie w określonym miejscu, ściągając nierzadko z odległych terenów. Silny byk gromadzi wokół siebie chmarę łań, której zazdrośnie strzeże przed rywalami. Stale okrąża swoją gromadę, wciąż bardzo zajęty przepędzaniem innych samców, które zamierzają uprowadzić pojedyncze samice. Jelenie-byki oznajmiając swą potęgę i siłę, ryczą w tym okresie donośnym głosem (stąd nazwa „rykowisko”), a walcząc o łanie odbywają widowiskowe pojedynki. Po ustaleniu hierarchii samców i zapłodnieniu łań, okres godowy się kończy.

Tekst i zdjęcia: Tomasz Ogrodowczyk
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Wybór numeru