Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

Made in Poland, czyli podwodna Polska w fotografii

Długo zastanawiałem się nad tematem artykułu do wiosenno-letniego numeru SALAMANDRY. Do tej pory prezentowałem głównie miejsca i gatunki zwierząt związane z dość odległymi i egzotycznymi obszarami naszej Planety. Pomyślałem więc, że tym razem warto byłoby zrobić coś innego. Kiedy kolejne pomysły lądowały w śmietniku, a zapał słabł, przypomniałem sobie początki moich podróży fotograficznych i pytanie, które zwykle stawiali mi napotkani gdzieś na końcu świata ludzie. Przedstawiałem się i mówiłem, że jestem fotografem podwodnym z Polski, a wtedy często padało ironiczne pytanie: „Z Polski? A cóż można fotografować w Polsce pod wodą...???”. Trochę mnie to denerwowało, ale w tamtym czasie nurkom wydawało się, że fotografia ma sens tylko w wodach tropikalnych. Po krótkim namyśle stwierdziłem, że powrót do korzeni to intrygujący temat. Po wielu latach rozbratu z lokalnymi wodami, postanowiłem – z perspektywy czasu – odpowiedzieć na pytanie, co tak kusiło mnie w polskich wodach, że zdecydowałem się kupić podwodny aparat fotograficzny i rozpocząć swoją przygodę.

Stara opona zatopiona w jeziorze z czasem staje się domem dla podwodnych stworzeń, takich jak np. racicznice i kolonie gąbek

Stara opona zatopiona w jeziorze z czasem staje się domem dla podwodnych stworzeń, takich jak np. racicznice i kolonie gąbek

Od dnia, w którym po raz pierwszy zanurzyłem się w Jeziorze Powidzkim, minęło już sporo czasu, ale do dzisiaj jest to najczęściej odwiedzane przeze mnie podwodne miejsce w Polsce. Chociaż znam tam już niemal każdy „kąt”, to nadal z dużą przyjemnością pławię się w jego wodach i pstrykam. Mimo że dzisiaj to zwykle trening fotograficzny, sprawdzenie nowych technik lub sprzętu, to muszę przyznać, że emocje pozostały te same, co na początku. Co zatem można zobaczyć pod powierzchnią? Jeśli ktoś liczy na intensywność doznań kolorystycznych, konkurującą z rafą Morza Czerwonego, to niestety się rozczaruje. Tutaj wszystko jest zielone i skąpane w półmroku. Aby dostrzec to surowe i wyjątkowe piękno, lekceważone przez wielu fotografów podwodnych, trzeba popatrzeć na otoczenie w odmienny sposób. Fotografowanie w zimnych wodach polskich zbiorników, to całkiem inna kategoria fotografii i w żadnej mierze nie można jej porównywać z przepełnionymi kolorami kadrami z ciepłych mórz. To środowisko minimalistyczne, w którym trzeba się sporo natrudzić, aby zdjęcie miało wyraz. Wody te są zwykle ciemne, dlatego niezbędne jest używanie lamp błyskowych, a krytyczne dla jakości kadru jest bardzo bliskie podpłynięcie do obiektu. W polskich zbiornikach żyje wiele stworzeń i teoretycznie wszystkie można sfotografować, ale w praktyce ogranicza się to do okonia, szczupaka i raka. A dlaczego właśnie do nich? Powód jest prozaiczny – pozwalają podpłynąć do siebie najbliżej. Ponieważ różnorodność dostępnego życia zwierzęcego jest dość ograniczona, więc zazwyczaj specyfika otoczenia zawartego w podwodnej kompozycji decyduje o atrakcyjności ujęcia. I tu na pomoc fotografowi przychodzi bogata roślinność podwodna. Szuwary, moczarki kanadyjskie, rdesty, dywany ramienic, osoki aloesowate itp. to źródło niekończącej się inspiracji. Powalone na dnie fragmenty konarów drzew nie pozwalają nurkowi przepłynąć obojętnie. Chyba nigdzie na świecie letnie chmury utrwalone na fotografii połówkowej nie są tak piękne i wyraziste jak w Polsce.

Ponieważ szczupak nie posiada pod wodą naturalnych wrogów, więc jest odważny i pozwala nurkom na bezpośredni kontakt. Zwykle można go spotkać ukrytego gdzieś pośród przybrzeżnej roślinności. Czasami pojawia się także w tak nietypowych miejscach jak ta zatopiona korona drzewa

Ponieważ szczupak nie posiada pod wodą naturalnych wrogów, więc jest odważny i pozwala nurkom na bezpośredni kontakt. Zwykle można go spotkać ukrytego gdzieś pośród przybrzeżnej roślinności. Czasami pojawia się także w tak nietypowych miejscach jak ta zatopiona korona drzewa

Oprócz ryb i roślin, polskie akweny kryją także imponującą ilość materii nieożywionej. Nurkowie upodobali sobie polskie jeziora jako centra szkoleń nurkowych. Aby uatrakcyjnić nowym adeptom, i nie tylko, pierwsze kroki pod wodą, w starannie wybranych miejscach formują podwodne budowle jeziorne, coś na wzór sztucznych raf. Łącząc te szczególne miejsca linami, tworzą ciekawą sieć atrakcji, które niejednokrotnie stają się nowym domem dla podwodnych istot. Na dnie zbiorników można znaleźć samochody osobowe, zatopione łodzie, opony do ciągnika, beczki, różnorodne konstrukcje stalowe, ogromne koparki, drewniane platformy, komputery, choinki świąteczne itp. To wszystko, co przez długi czas porzucane jako śmieci raziło oczy turystów, zostało zagospodarowane i w jakiś sposób stało się częścią ekosystemu. Nie jest to prawdopodobnie najlepsza droga wykorzystania niechcianego sprzętu i działanie to może budzić słuszny sprzeciw, ale bezsprzecznie daje przybrzeżnym wodom nowe życie. Zwiększając turystyczne zainteresowanie akwenem, miejsca te pośrednio wpływają również na jego ochronę. Władze lokalne, troszcząc się o turystów i ich pieniądze, więcej uwagi zwracają na stan środowiska, np. inwestując w infrastrukturę przybrzeżną.

Dla początkującego fotografa rak to doskonały cel podwodnych wypraw. Posiada niewątpliwe walory anatomiczne, a poza tym jest zwykle bardzo cierpliwy i wytrwale pozuje do zdjęć

Dla początkującego fotografa rak to doskonały cel podwodnych wypraw. Posiada niewątpliwe walory anatomiczne, a poza tym jest zwykle bardzo cierpliwy i wytrwale pozuje do zdjęć

W Polsce, oprócz jezior, wyjątkowo atrakcyjnymi miejscami nurkowymi są zalane kamieniołomy, na czele z tym wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju, położonym prawie w centrum Krakowa, Zakrzówkiem. Moim zdaniem jest to najlepsze miejsce w naszym kraju, gdzie w turkusowej wodzie, o świetnej jak na polskie warunki przejrzystości, można rozwijać swą podwodną pasję fotograficzną. Sceneria podwodna w zalanym kamieniołomie ma wyjątkowy charakter. Pionowe ściany skalne, ogromne głazy, powalone konary, zalane drzewa, a wszystko to skąpane w rozjaśniających turkusową wodę promieniach słońca – zapiera dech w piersiach. Z każdym rokiem w zbiorniku przybywa ryb i roślinności. Sprawia to, że Zakrzówek traci swe pierwotne, bardzo surowe i wyjątkowe cechy środowiskowe, stopniowo upodobniając się do jeziora. W kamieniołomie bez trudu można spotkać i fotografować okonie czy szczupaki, ale również żółwie nieodpowiedzialnie porzucane tam przez mieszkańców miasta. Największą atrakcją fotograficzną tego miejsca są jednak niezwykłe formacje skalne i zalany las. Pływanie w podwodnym lesie otoczonym skalnymi ścianami to wyjątkowe przeżycie.

Okoń to bardzo wdzięczny obiekt fotograficzny. Ryba ta jest wyjątkowo ciekawska i można do niej bardzo blisko podpłynąć. Najciekawsze ujęcia powstają wtedy, gdy okoń zastyga w bezruchu, charakterystycznie strosząc swe płetwy

Okoń to bardzo wdzięczny obiekt fotograficzny. Ryba ta jest wyjątkowo ciekawska i można do niej bardzo blisko podpłynąć. Najciekawsze ujęcia powstają wtedy, gdy okoń zastyga w bezruchu, charakterystycznie strosząc swe płetwy



Mówiąc o atrakcjach fotograficznych podwodnej Polski, nie można zapominać o Morzu Bałtyckim*. Tak, to nie pomyłka – również tam można, a nawet trzeba, zanurkować i spróbować oferowanych przez nie podwodnych rarytasów. Letnie plażowe doświadczenia niekoniecznie wskazują na to, aby nurkowanie, a tym bardziej fotografia podwodna w Bałtyku stanowiły jakąkolwiek atrakcję. Tymczasem jest wręcz przeciwnie. Często po pokonaniu pierwszych dziesięciu, piętnastu metrów zielonej, słabo przejrzystej warstwy wody naszym oczom ukazuje się zupełnie inny świat. Bardzo ciemna, ale wyjątkowo klarowna i przejrzysta strefa, w której możemy podziwiać i fotografować spoczywające na dnie morza wraki statków, często zamieszkałe przez liczne podwodne stworzenia. Nurkowania te nie należą do łatwych, ale przy odrobinie szczęścia efekty mogą być imponujące. Niestety nie mogę się podzielić swoimi zdjęciami z Bałtyku, ponieważ w czasie gdy fotografowałem wraki, używałem jeszcze analogowego aparatu na slajdy, a te nie wytrzymały próby czasu.

Wielu fotografów, po początkowej fascynacji podwodną Polską, porzuca rodzime akweny na rzecz mórz tropikalnych. Jest jednak jeden świetny polski fotograf, który przez długi czas pozostał im wierny. Maciej Tomaszewski, chyba jak nikt inny w Polsce dogłębnie poznał i skatalogował rodzimy podwodny świat, utrwalając jego piękno na wyjątkowych fotografiach.

Kiedy oglądam prace innych fotografów, często w opisach zdjęć spotykam się ze stwierdzeniem, że zrobienie dobrych zdjęć nie musi wiązać się z wyjazdem na koniec świata, a jakość nie rośnie wraz z odległością od domu. Świetne, często najlepsze tematy znajdują się w naszym bezpośrednim sąsiedztwie, tylko ich nie dostrzegamy. Chyba podobnie jest z fotografią podwodną w Polsce. Choć pierwotnie była dla mnie tylko krótkim początkiem fascynującej podróży, to z czasem dojrzała jak dobre wino i zaczyna być coraz ważniejsza. Po wielu latach doświadczeń w różnych morzach i oceanach świata lepiej dostrzegam jej piękno i wyjątkowość. Odkrywam ją na nowo. Uświadamiam sobie, jak dużo jeszcze jest do zrobienia. Jestem przekonany, że już niedługo to właśnie polskie wody ponownie pochłoną mnie bez reszty.

Tak, jestem z Polski, gdzie wbrew pozorom fotograf podwodny może znaleźć wiele bardzo ciekawych i nieoczywistych tematów, musi ich tylko chwilę poszukać...

Tekst i zdjęcia: Bartosz Stróżyński
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
fimufo.com

*) Zobacz : Nasz słodki Bałtyk - SALAMANDRA 2/2014.

Kontrowersje wokół „uatrakcyjniania” polskich wód przez zatapianie w nich różnych przedmiotów

Ludzie mają różne pomysły na uatrakcyjnianie lokalnych wód i tworzenie sztucznych raf. Zwykle zatapiają bezużyteczne już okręty, ale zdarza się, że również samochody osobowe

Ludzie mają różne pomysły na uatrakcyjnianie lokalnych wód i tworzenie sztucznych raf. Zwykle zatapiają bezużyteczne już okręty, ale zdarza się, że również samochody osobowe

Krajobraz pod powierzchnią polskich wód bywa dosyć monotonny. Od pewnej głębokości nie ma już roślin i rzadko widuje się ryby. W związku z tym, zwłaszcza w akwenach, które mają płaskie dno, większość osób już po kilku nurkowaniach zaczyna się nudzić. Stąd propozycje dodawania atrakcji w postaci zatopionych obiektów. Ale czy jest to dobry pomysł? Budowanie platform i torów szkoleniowych jest uzasadnione tam, gdzie regularnie odbywają się kursy i szkolenia. Oczywiście konstrukcje takie powinny być lokowane jedynie w miejscach, gdzie najmniej zaszkodzą florze, faunie i... morfologii dna. Nie postulujemy wyciągania z akwenów wszystkich obiektów, które znalazły się w nich na skutek różnego rodzaju zdarzeń losowych, często zanim pojawili się tam nurkowie czy wręcz woda (np. koparki w Jaworznie). Jednak celowe zatapianie samochodów, opon albo zużytego sprzętu elektronicznego (czyli wszystkiego, co zostawione w lesie lub na polu uznalibyśmy za śmieci) uważamy za co najmniej kontrowersyjne. W akwenach o niskiej wartości przyrodniczej działania te nie muszą być szkodliwe. Uważamy jednak, że niedopuszczalne jest zatapianie czegokolwiek na terenach parków krajobrazowych czy rezerwatów (np. w jeziorze Hańcza), nie mówiąc już o parkach narodowych. W ostatnich dwóch formach ochrony przyrody nawet samo nurkowanie jest zabronione, o ile nie zostało dopuszczone w planie ochrony danego obiektu. Podsumowując – zastanówmy się, czy na pewno będzie nam się podobać, jeśli w prawie każdym jeziorze dno będzie wyglądało jak złomowisko lub wysypisko. Nie każdy schodzi pod wodę i widzi, co tam jest, niemniej mówimy w większości o miejscach publicznych, należących do nas wszystkich. Warto zadbać o ich krajobraz, zanim zostanie chaotycznie zaśmiecony, tak jak to się dzieje gdzieniegdzie na powierzchni...

Wybór numeru