Po raz pierwszy zetknęłam się z Arturem Taborem w grudniu zeszłego roku, podczas festiwalu fotografii przyrodniczej „Wizje Natury 2009” organizowanego przez Związek Polskich Fotografów Przyrody w Izabelinie. Magazyn Przyrodniczy SALAMANDRA po raz pierwszy patronował tej imprezie, stąd moja tam obecność. Wcześniej wiele o nim słyszałam, widziałam go w kilku odcinkach „Dzikiej Polski” wyświetlanych przez Telewizję Polską, w których wraz z Tomaszem Kłosowskim przybliżał społeczeństwu walory polskiej przyrody i sylwetki osób zajmujących się jej ochroną. Podziwiałam jego klimatyczne zdjęcia w wielu autorskich albumach. Tak się złożyło, że podczas Festiwalu na jednym z pokazów siedziałam obok niego na widowni. Skorzystałam z okazji, by sprezentować mu jeden z archiwalnych numerów SALAMANDRY, w którym była informacja o wystawie jego wielkoformatowych fotografii w Dublinie, zatytułowanej „Zwierzpospolita Polska” (zobacz: Zwierzpospolita Polska - SALAMANDRA 2/2010). Artur po raz pierwszy miał okazję obejrzeć nasze czasopismo, a ja uścisnąć dłoń jednego z największych fotografów i filmowców przyrody w Polsce. Okazał się bardzo przystępnym człowiekiem i zajmującym rozmówcą. Udało nam się nawiązać nić sympatii, a wkrótce potem również współpracy, która zaowocowała piękną okładką tegorocznego wiosenno-letniego numeru SALAMANDRY oraz rozkładówką z jednym z najbardziej znanych zdjęć Artura, przedstawiającym pisklę kukułki karmione przez rudzika. Niestety, nie zdążyłam już przekazać mu egzemplarza autorskiego.
3 lipca dotarła do nas smutna wiadomość o tragicznej śmierci Artura, który zginął podczas wyprawy przyrodo- i krajoznawczej w Mongolii, robiąc to, co kochał i doskonale umiał. Trudno to zrozumieć... W ostatnim zdaniu poświęconego mu w całości odcinka „Dzikiej Polski”, zatytułowanego „Niewidzialny z ostępów”, powiedział znamienne zdanie: „Pewnie i mnie zabierze Natura tam, gdzie trzeba, ale chcę przeżyć to jeszcze tak, jak to było dane kiedyś naszym przodkom, w zgodzie, w harmonii z przyrodą.” W dużej mierze mu się to udało.
Nam pozostaje poczucie ogromnej straty, ale i wdzięczności za to, że z takim zaangażowaniem i mistrzostwem ukazywał piękno przyrody. Gdy się ogląda jego zdjęcia, nie można pozostać obojętnym na jej los, zarażając się od Artura jego miłością i pasją. Efekt jego pracy będzie trwał i jeszcze długo przynosił owoce.
Jego najbliższym składamy wyrazy szczerego współczucia.
Adriana Bogdanowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.