Biologiczna różnorodność Europy przegrywa walkę o przetrwanie: WY – biolodzy, eksperci, działacze organizacji pozarządowych, decydenci w dziedzinie ochrony środowiska – przegrywacie walkę o wsparcie; a większość z nas, pozostających poza waszym kręgiem wtajemniczonych, nie zdaje sobie w pełni sprawy, jak fatalna jest sytuacja, ani dlaczego jest tak źle. Nie mamy też pojęcia, czy możemy temu jakoś zaradzić, a jeśli tak, to jak się do tego zabrać.
Wszyscy potrzebujemy przyrody – nie tylko dlatego, że jest urzekająca, lecz dlatego, że ma istotny, pozytywny wpływ na nasze życie. Jeśli spojrzymy na to globalnie, nasz dług wobec Matki Natury jest ogromny. Kilka lat temu, gdy dochód światowy brutto wynosił około 18 trylionów (18 000 000 000 000 000 000) dolarów rocznie, amerykańscy naukowcy obliczyli wartość towarów i usług, jakie gospodarka światowa czerpie z przyrody. Oszacowali ją na 33 tryliony dolarów rocznie. Weźmy jeden przykład: likwidacja naturalnej ochrony wybrzeży – raf koralowych i lasów namorzynowych – zwiększyła negatywne skutki azjatyckiego tsunami. Tu, w Europie, nasz dług wobec przyrody jest nie mniejszy. To ona natlenia powietrze, którym oddychamy, absorbuje gazy cieplarniane, oczyszcza wodę pitną, wiąże azot, zapyla uprawy, przerabia biogeny i odpady. To ona nas karmi. Ona również pomaga nam zachować zdrowie. W pewnym regionie południowej Anglii lekarze są znani z tego, że pacjentom z problemami sercowo-naczyniowymi zalecają nie pigułkę, lecz porządny spacer po wrzosowisku.
Kolejny przykład na to, ile zawdzięczamy przyrodzie: najpewniej rozmawialiście kiedyś z ludźmi, którzy mieszkają w zakątkach szczególnie urokliwych lub bogatych przyrodniczo? Kiedy mówicie im, jakimi są szczęściarzami mieszkając w takim miejscu, często odpowiadają, że pięknie to tam może i jest, ale nie najesz się krajobrazem ani nie utrzymasz z przyrody. Tymczasem oczywiście jest to możliwe i wielu ludzi tak robi. Turystyka zapewnia im środki do życia. A w miarę tego, jak coraz więcej z nas żyje w miastach, nasza potrzeba kontaktu z przyrodą nie maleje, lecz rośnie. Dorastałem w jednym z większych przemysłowych miast północnej Anglii, Liverpoolu, i pamiętam do dziś, jak ważne dla mnie były chwile, gdy mogłem wyrwać się stamtąd na okoliczne pola i wzgórza.
To, że politycy nie troszczą się o stan środowiska, jest niestety prawdą. Gospodarka zawsze jest na pierwszym miejscu. Nieprawdaż? Ostatnio słyszałem, jak kanadyjski działacz na rzecz środowiska, David Suzuki, użył tego argumentu w drugą stronę. Powiedział: - Nie mówmy, że najpierw potrzebujemy zdrowej gospodarki, a dopiero potem możemy zacząć martwić się o środowisko. W prawdziwym świecie jest odwrotnie; jeśli nie będziemy mieli bogatego i poprawnie funkcjonującego środowiska, możemy w ogóle zapomnieć o jakiejkolwiek gospodarce.
A zatem potrzebujemy przyrody. Tymczasem tracimy ją szybko – zbyt szybko. Europa w latach 90. straciła trzykrotną powierzchnię Luksemburga na rzecz dróg, parkingów i innych terenów zabudowanych. To jest temat! Wiadomość ta obiegła już świat za pośrednictwem Agencji Reutera, pisał też o tym londyński Guardian i co najmniej jedna z gazet francuskich. Nie chcę wprawić go w zakłopotanie, ale najpewniej osobą, której to zawdzięczamy, jest Michael Williams z UNEP. Dziennikarze wierzą w to, co Michael mówi. I jeśli on podrzuca nam temat twierdząc, że jest ważny – podchodzimy do tego z uwagą. W ten sposób wielu ludzi dowiedziało się, jak dużą część Europy stracono w latach 90. I to się liczy. Szukacie funduszy, politycznego poparcia oraz zaangażowania ludzi? Jeśli nikt nie wie, czym się zajmujecie, będzie wam trudno znaleźć wsparcie. A zatem musicie znaleźć sposoby, by powiedzieć nam, zwykłym Europejczykom, CO robicie, GDZIE wam się to udaje a gdzie nie, a także DLACZEGO powinno nas to obchodzić.
Tekst ten został także wygłoszony przez autora podczas IV Międzyrządowej Konferencji „Różnorodność biologiczna w Europie” (Chorwacja, 22–24.02.2006)
Fot. Andrzej Kepel
Ochrona przyrody jest nie tylko dla ekspertów – każdy, na kogo ma ona wpływ, powinien mieć prawo głosu. Kilka miesięcy temu niemieckie Centrum Badań Środowiskowych z Lipska zorganizowało konferencję, by podsumować rezultaty finansowanego przez Unię Europejską projektu dotyczącego konfliktów między dziką przyrodą a ludźmi. Projekt obejmował trzy gatunki, dla których niezbędne jest znalezienie porozumienia między ochroną przyrody a rybołówstwem: wydry, kormorany i foki szare. Konferencja zakończyła się wnioskiem, że aby z powodzeniem rozwiązywać konflikty, w proces decyzyjny należy zaangażować wszystkich zainteresowanych, a także, że to społeczeństwo jako całość powinno ponosić koszty ochrony przyrody, a nie tylko rybacy czy rolnicy. To też jest temat!
Istnieje wiele sposobów by sprawić, abyśmy my, dziennikarze, przekazywali wiadomości o tym, co robicie. Jeśli macie dla nas temat, sprowadźcie go tak blisko ziemi, jak to tylko możliwe – dawajcie nam praktyczne przykłady tego, co robicie. I mówcie nam o zwyczajnych ludziach w konkretnych społecznościach. Pamiętajcie o tym, co powiedział pewien znany brytyjski wydawca gazet: „Informacja to ludzie”. Proszę też – sprawcie, by wasz temat był jak najbardziej lokalny. Jestem członkiem rady zarządzającej lokalnym rezerwatem przyrody w moim miasteczku. Człowiek, który go założył, wierzy bardzo mocno, że jeśli pomoże się ludziom dostrzegać i rozumieć skomplikowane sprawy znajdujące się tuż przed ich nosem, pomoże się im również rozumieć złożoność, powiedzmy... zmian klimatycznych. Zasada „działaj lokalnie, myśl globalnie” naprawdę się sprawdza.
Wreszcie – eksperci. Jeśli połączymy ekspertów i dziennikarzy, rezultat jest często trudniejszy, a nie łatwiejszy do zrozumienia. Dziennikarze sami z siebie zwykle wiedzą bardzo mało – tyle tylko, by móc przekazać swoim odbiorcom najważniejsze fakty z danego tematu w jak najprostszy sposób. Słyszałem ostatnio jedną z dziennikarek, opisującą jej rozumienie nauki: – Jeśli coś jest zielone i pokręcone, jest to biologia. Jeśli coś śmierdzi, jest to chemia. A jeśli coś nie działa, to jest to fizyka.
Z tego wszystkiego wynika dla Was ważna przesłanka: wiecie więcej niż my jesteśmy w stanie pojąć. A więc proszę, proszę – pamiętajcie o prostocie! Starajcie się, by wasze przesłanie było proste, podobnie jak i język, którym je przekazujecie. Na przykład „bioróżnorodność” jest słowem, którego należy unikać. Jest to użyteczne słówko – za zamkniętymi drzwiami, w gronie jednakowo myślących dorosłych. Ale moim zdaniem przeciętnie dla większości odbiorców znaczy ono mniej niż nic. Więc proszę, mówcie do nas zwykłymi słowami, które potrafimy zrozumieć. Precz z bioróżnorodnością, strategią, zrównoważonym rozwojem, ekosystemem... One tylko przelecą przez głowy większości ludzi, do których chcielibyście trafić ze swoimi informacjami.
A ostatni apel jest taki – proszę, mówcie do nas. Wielu naukowców, ekspertów i polityków głęboko nie ufa dziennikarzom. Wielu ma ku temu powody. Ale jeśli będziecie do nas mówić, jest dużo większa szansa, że wysłuchamy waszego przesłania i przekażemy je ludziom, do których rzeczywiście chcecie dotrzeć – decydentom, a także wszystkim pozostałym – wyborcom, którzy mają wpływ na ich decyzje. Brałem ostatnio udział w seminarium na temat miejsca nauki i ochrony środowiska w mediach. Gdy ktoś zapytał, co mogłoby poprawić przekaz informacji do mediów, niemal wszyscy się zgodzili, że jest to zaufanie. Jeśli nauczymy się ufać sobie nawzajem, będzie to wkład w ochronę europejskiej przyrody. W tej chwili jesteście dobrze skrywaną tajemnicą. To wy nie możecie sobie pozwolić, by było tak dalej. Nie może także pozwolić sobie na to Europa, dla ochrony której istniejecie. Macie mnóstwo tematów do przekazania. Wyzwanie, przed którym stoicie, polega na tym, abyście na chwilę oderwali się od spraw, w które jesteście zaangażowani, i zaczęli mówić o faktach – głośno i zrozumiale.
Alex Kirby
były korespondent ds. środowiska BBC News Online
dziennikarz niezależny Wielka Brytania
Tłumaczenie: Katarzyna Bączkowska