Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Drabina

Czyli co się może przydarzyć w trakcie inwentaryzacji nietoperzy

A wszystko zaczęło się całkiem zwyczajnie...

Wybraliśmy się na kilkudniowy wypad na Pomorze, w celu wyszukiwania i inwentaryzacji zimowisk nietoperzy. Jedną z kontrolowanych miejscowości był Koszalin. Naliczyliśmy tu łącznie 11 nietoperzy, w tym 4 nieoznaczone nocki hibernujące w szczelinie sufitu wieży ciśnień, około 5 metrów nad podłogą. Jednak pan Olek, u którego nocowaliśmy, nie mógł pozwolić na to, aby w stolicy jego regionu pozostał choć jeden nieoznaczony nietoperz. Gdy wieczorem zdaliśmy mu relację z naszych poszukiwań, zadzwonił do Straży Granicznej i załatwił dla nas na 8 rano drabinę. Postarał się także o służbowy samochód ze swojej redakcji, który miał nas odwieźć spod wieży ciśnień na dworzec, ponieważ o 9:40 mieliśmy pociąg do Kołobrzegu i musieliśmy na niego zdążyć. Okazało się, że potrzebnych było jeszcze tylko dwóch ochotników spośród naszej piątki, którzy zdecydowaliby się skorzystać z zaproponowanej drabiny. Padło na mnie i na Grzesia.

Wytęż wzrok i znajdź nocki - dużego, rudego i Natterera

Wytęż wzrok i znajdź nocki - dużego, rudego i Natterera
Fot. Andrzej Gawlak

„Wylegiwaliśmy” się prawie do 5-tej rano. Potem 45-minutowy jogging z miejscowości Włoki (nie mylić ze „Zwłokami”) na PKS do Koszalina i „przebieżka” do redakcji, gdzie zostawiliśmy plecaki. Punkt ósma byliśmy w siedzibie Straży Granicznej. Zarzuciliśmy kilkumetrową, składaną drabinę aluminiową na plecy i nie zważając na oglądających się za nami ludzi pospieszyliśmy w stronę wieży ciśnień.

Już na pierwszy rzut oka widać było, że wybity w ścianie otwór nie był robiony z myślą o przeciskaniu przez niego drabin. Na szczęście wszystko jest kwestią siły. Dwa poziomy niżej było tak ciemno, że zmontowanie drabiny przy świetle latarek dostarczyło nam prawie tyle samo emocji, co w dzieciństwie układanie kostki Rubika.

Czas naglił, więc szybko wdrapaliśmy się na górę i „rzuciliśmy okiem” do szczeliny, gdzie spokojnie spały 2 nocki Natterera (Myotis nattereri) i 2 nocki rude (M. daubentoni). Zanotowanie wyniku i zaczynamy wszystkie czynności od nowa, tyle że w odwrotnej kolejności: zdemontować drabinę, dwa piętra do góry i przepchnąć ją przez dziurę. Samochód redakcyjny już czekał, ale okazało się, że jest za krótki dla drabiny. Pan Olek z kierowcą pojechali więc do Straży Granicznej, a my z Grzesiem i drabiną pognaliśmy za nimi na własnych nogach (to znaczy my na nogach, a drabina, rzecz jasna, wygodnie na naszych plecach). Dotarliśmy do celu, oddaliśmy drabinę, szybkie podziękowania i biegiem do wozu. Jak się pospieszymy i nie będzie korków, może jeszcze zdążymy na pociąg o 9:40.

Już widać zabudowania dworca - chcemy chwytać swoje plecaki i... O kurczę!!! Zostały w redakcji!

Pisk opon - zawracamy. Po kilkuset metrach pan Olek stwierdził, że trzeba najpierw poinformować resztę naszej grupy: Agnieszkę, Dorotę i Tomka, którzy z biletami w garści przestępują z nogi na nogę na peronie.

Znów zawróciliśmy! PKP okazało się jednak bardzo „uprzejme” - pociąg do Kołobrzegu był opóźniony o pół godziny. W takim razie szybko po plecaki. Pędem do samochodu... tylko że nasza gablota już sobie pojechała! W odwodzie została nam tylko taryfa. „Panie kierowco, jeśli zdążymy - będzie premia!”. Mrożący krew w żyłach rajd do redakcji (dobrze, że Koszalin to nie San Francisco), plecaki w zęby i z powrotem na dworzec.

Po chwili siedzimy wszyscy w pociągu do Kołobrzegu. Taksówkarz okazał się litościwy i nie policzył nam zbyt wiele. I pomyśleć, że całe to zamieszanie tylko po to, by oznaczyć do gatunku cztery nietoperze.
Sami sobie zazdrościmy zaangażowania!

Wojciech Stephan

Wybór numeru


Uwaga. To jest artykuł archiwalny. Przedstawione w nim informacje odpowiadają sytuacji, stanowi wiedzy i przepisom obowiązującym w chwili oddawania go do druku. Obecnie mogą one być nieaktualne.