Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

Czarna błyskawica

Nie ma chyba w Polsce człowieka, który nie widziałby jerzyka. Bardzo wielu nie ma jednak świadomości, że czarna błyskawica, która wraz z kilkoma towarzyszami przemknęła z głośnym, wibrującym gwizdem ponad ich głowami, to właśnie on. Gwoli ścisłości – wibruje głos samczyka. Głos samiczki jest nieco wyższym, czystym gwizdem.

Niedościgły władca przestworzy – jerzyk

Niedościgły władca przestworzy – jerzyk
Fot. Maciej Szymański

Jerzyk (Apus apus) najczęściej jest mylony z jaskółką. Jego sylwetka, szybkość i zwinność lotu rzeczywiście nasuwają takie skojarzenie. Jeśli dodać do tego sposób zdobywania pokarmu, czyli łowienie owadów w locie, trudno uniknąć takich porównań. Różnic jest jednak równie wiele. Co ciekawe dotyczą one także tego, co na pozór wydaje się bardzo podobne.

Pierwsza i najczęściej przeoczana różnica dotyczy wielkości i sylwetki – jerzyk jest ptakiem znacznie potężniejszym od jaskółek. Jego rozpostartym skrzydłom niewiele brakuje do pół metra – mają 41–42 cm. Najlepiej chyba znana jaskółka, dymówka (Hirundo rustica), ma skrzydła o 7–10 cm krótsze. Co jeszcze ciekawsze, ciało jerzyka jest krótsze od ciała dymówki, i to liczonego bez charakterystycznych dla niej długich piór w ogonie (sterówek).

Niezwykłe proporcje sylwetki jerzyka, z ponad dwukrotnie dłuższymi od ciała skrzydłami, oraz fakt, że jego nóżki są króciutkie i nieprzystosowane do chodzenia, powodują, że przymuszony do lądowania na ziemi (z własnej woli nie robi tego nigdy) miewa kłopoty z ponownym startem. Zdrowy, dorosły ptak poradzi sobie z taką sytuacją. Jeżeli jednak nie bardzo wychodzi mu start z ziemi, możemy pomóc podrzucając go do góry. Podrzucajmy jednak ostrożnie, może się bowiem okazać, że nieszczęśnik nie może latać z innego powodu... Zanim odleci, mamy okazję odkryć jeszcze jedną cechę. Okazuje się, że nadzwyczajna długość skrzydeł, to długość ich piór. Same zaś skrzydła są niewiarygodnie krótkie. Takie rozwiązanie znakomicie sprawdza się w locie, gorzej, gdy jerzykowi przytrafi się kontuzja – nietrudno wówczas o uszkodzenia wielu nieodzownych dla sprawnego lotu elementów, skoncentrowanych w bardzo malutkiej kończynie.

Dopiero gdy jerzyk ziewa, można zobaczyć jego paszczę w całej rozwartości

Dopiero gdy jerzyk ziewa, można zobaczyć jego paszczę w całej rozwartości
Fot. Adriana Bogdanowska

Królestwem jerzyka są otwarte powietrzne przestrzenie, w których czuje się jak ryba w wodzie i prezentuje wspaniale. Pod tym względem nie ma sobie równych. Jeśli ptaki kojarzą nam się z wolnością poruszania się w przestworzach, to jerzyki są kwintesencją tego skojarzenia. W okresie pozalęgowym, zgromadzone w większe stada, wzbijają się na wysokość ponad dwóch kilometrów, ustawiają dziobem pod wiatr i spokojnie szybując, ucinają sobie drzemkę, której nie przerywają nawet pojedyncze uderzenia długich skrzydeł. Zdarza im się tak wypoczywać także w pogodne letnie noce, przy łagodnym wietrze, który nie zepchnie ich zbyt daleko od gniazd. Choć to albatrosy słyną z tego, że mogą przez kilka pierwszych lat swojego życia nie lądować na stałym lądzie, to jerzyki przewyższają je pod tym względem. Nie muszą bowiem lądować, aby wraz z partnerką pomyśleć o przedłużeniu gatunku – nawet te życiowe funkcje mogą załatwiać w powietrzu. Państwa jerzyków wiąże bardzo trwałe uczucie. Razem odlatują na południe, razem spędzają ferie zimowe i tego samego, kwietniowego lub majowego dnia, pojawiają się ponownie w ojczystych stronach, niekiedy w tym samym gnieździe, w którym wychowały się ich zeszłoroczne maluchy.

Krótkie nogi i ostre pazurki są doskonale przystosowane do przytrzymywania się nierówności ścian budynków

Krótkie nogi i ostre pazurki są doskonale przystosowane do przytrzymywania się nierówności ścian budynków
Fot. Adriana Bogdanowska



Skoro mowa o gnieździe, to budulec na nie – w odróżnieniu od jaskółek, które widujemy nad kałużami, gdy nabierają do dziobków grudki błota – jerzyki zbierają w locie: wyłapują drobne piórka, trawki i podobny do waty puch, hojnie rozsypywany przez owocujące topole. Mozolnie znoszą to wszystko do szczelin w naszych zabudowaniach lub w skałach, a czasem również w dziuplach drzew, i klecą gniazdo. W ludzkich osiedlach i w skałach tworzą kolonie składające się zazwyczaj z 30–40 gniazd (niekiedy ich liczba może dochodzić do 100), natomiast jerzyki leśne gniazdują pojedynczo.

Wszyscy słyszeliśmy o popularnej na Dalekim Wschodzie zupie z jaskółczych gniazd. Nie wszyscy mają świadomość, że te „jaskółki”, to krewniacy jerzyków, a ich gniazda to czarki tworzone ze zlepionych śliną materiałów. Również naszemu jerzykowi cieknie ślinka na myśl o skonsumowaniu związku małżeńskiego, z podobną do niego jak dwie krople wody partnerką. Ślina zostaje wykorzystana jako spoiwo elementów gniazda, w którym zostaną złożone dwa lub trzy jaja.

Wole szybko wypełnia się złapanymi w locie owadami. Jerzyki polują do późnego wieczora, często jeszcze wtedy, gdy na łowy wyruszają pierwsze nietoperze.

Wole szybko wypełnia się złapanymi w locie owadami. Jerzyki polują do późnego wieczora, często jeszcze wtedy, gdy na łowy wyruszają pierwsze nietoperze.
Fot. Maciej Szymański

Okres lęgów to jedyny czas, w którym jerzykom jest do szczęścia potrzebny stały ląd. Jerzy Desselberger, znakomity polski grafik, którego wielu kojarzy z najpiękniejszymi polskimi znaczkami pocztowymi, przede wszystkim o tematyce ptasiej, a przy tym najwybitniejszy (nie tylko na skalę polską) specjalista jerzykolog, zwrócił uwagę na ciekawą przemianę, jaka zachodzi u młodego jerzyka w momencie pierwszego opuszczenia rodzinnego gniazda. W jednej chwili raz na zawsze zapomina on o swojej lądowej przeszłości (20 dni w jajku i ok. 45 w gnieździe). Dotąd, karmiony przez rodziców zbitymi kulami owadów schwytanych w locie, przejmował je, obejmując swoją paszczą pół głowy taty lub mamy. W chwili, gdy przekroczył próg gniazda i wylądował w powietrzu, od razu przestawiał się na pożywienie, które dostrzegał, jako małe fruwające punkty. Słowa „paszcza” używam świadomie. Patrząc na głowę jerzyka, widzimy bowiem tylko jego maleńki dziobek. Gdy musimy go nakarmić, albo jeśli uda nam się dostrzec, jak łapie owady, nagle zauważamy, że ten dziobek, to znacznie mniej niż wierzchołek góry lodowej. Otwiera się za nim ogromna otchłań, w którą bez trudu można schwytać lecącego owada.

Zdarza się, że kilka piskląt naraz wymaga odchowania przez przybranych rodziców

Zdarza się, że kilka piskląt naraz wymaga odchowania przez przybranych rodziców
Fot. Adriana Bogdanowska

Karmiąc młode, jerzyk może dziennie wyłowić z powietrza nawet 20 tysięcy (!) przelatujących owadów, z których duża część uprzykrzyłaby nam, ludziom, życie. Metoda łowów jest prosta w założeniu: otworzyć wielką paszczę, lecieć szybko i czekać, aż wole napełni się owadami. To jednak tylko teoria. Owady nie czekają przecież na zjedzenie, ustawione gęsiego w kolejce. Ptak, lecąc z ogromną prędkością, musi je wypatrzyć i skręcić po każdego z osobna. Ogromne ilości pochłanianych owadów potwierdzają, że jest ich w powietrzu bardzo wiele, a w diecie samych jerzyków skrupulatni naukowcy naliczyli już ponad 500 gatunków (przede wszystkim błonkówek, chrząszczy i muchówek), chwytanych chętniej nad wodą niż nad lądem. Wszyscy jednak wiemy, że w czasie niepogody owady chronią się w różnych zakamarkach, np. na spodniej stronie liści. Komary chętnie korzystają w tym czasie z naszych domów – i ich sieni i piwnic. Dla nas to jedynie utrapienie, ale dla jerzyków znacznie poważniejszy problem. Co jeść i czym karmić pisklęta, gdy w powietrzu nie kręci się nic jadalnego? Dorosłe ptaki sięgają wówczas do swojej najważniejszej umiejętności: błyskawicznego przemieszczania się na duże odległości. Cóż jednak mają począć jerzykowe maluchy, które są zdane wyłącznie na owadzie piguły aplikowane przez rodziców? Ano, radzą sobie, jak umieją – spowalniają swoje funkcje życiowe i czekają na lepsze czasy. Zbyt długi okres niepogody może być jednak dla nich zabójczy.

Jerzyki mają bardzo charakterystyczną sylwetkę. Czarne ubarwienie bez białych elementów i sierpowato zagięte długie skrzydła nie pozwalają ich pomylić z podobnymi na pierwszy rzut oka jaskółkami.

Jerzyki mają bardzo charakterystyczną sylwetkę. Czarne ubarwienie bez białych elementów i sierpowato zagięte długie skrzydła nie pozwalają ich pomylić z podobnymi na pierwszy rzut oka jaskółkami.
Fot. Maciej Szymański

Wiele ostatnio słychać o zagrożeniach, które czyhają na jerzyki. Dane z Europy Zachodniej jeżą skórę: na Wyspach Brytyjskich w latach 1994–2007 ubyło 41%, a we wschodnich Niemczech po 1990 r. nie doliczono się już 57% tych ptaków. Widać coraz wyraźniej, że stają się one ofiarami zawiedzionej wiary w człowieka. Historycznymi mieszkaniami jerzyków były wszelkiego rodzaju szczeliny, szpary i otwory w skałach, a na nizinach dziuple drzew. Szybko jednak odkryły, że człowiek, budując swoje domostwa, buduje przy okazji nieprzebrane morze dziur i otworów, jak gdyby właśnie z myślą o jerzykach. Dość powiedzieć, że w całym Tatrzańskim Parku Narodowym gniazduje dwieście par, natomiast w samej Warszawie ponad trzy tysiące. Niestety człowiek sam odkrył, że jego domy są dziurawe i na potęgę zaczął je uszczelniać. Dla całej populacji jerzyków oznacza to gwałtowny ubytek miejsc do gniazdowania, a dla tych, którym udało się je znaleźć i zająć jeszcze przed pracami remontowymi, często kończy się śmiercią głodową w zamurowanym czy zakratowanym gnieździe. Mimo że jest to niezgodne z przepisami, ciągle dochodzi do takich tragicznych zdarzeń. Prowadzone coraz liczniejsze akcje informacyjne powoli uświadamiają, jak łatwo wyrządzić krzywdę naszym skrzydlatym sojusznikom i co należy zrobić, żeby dbając o ciepło w naszych domach, pozostawić (albo stworzyć nowe) miejsce dla jerzyków. Musimy jednak spieszyć się, żeby jeszcze było dla kogo budować skrzynki lęgowe i „wieże dla jerza”*.

Większość jerzyków opuszcza nasz kraj w połowie sierpnia (w tym czasie pierwsze ptaki docierają na zimowiska do Zairu i Tanzanii, dolatując na południu do Zimbabwe i Mozambiku). Te, które z różnych przyczyn muszą to zrobić później, nawet jesienią, po wzbiciu się wysoko w powietrze dołączają do jerzyków krążących na wielkich wysokościach. Żaden obserwator ptaków nie szuka ich tam o tej porze roku, zwłaszcza, że gołym okiem widziałby jedynie puste niebo. Puste, do następnej wiosny.

W głębi ostrości

Gdy przejrzymy polskie książki o ptakach czy też zasoby Internetu, zauważymy, że jerzyki – mimo że są władcami przestworzy i widujemy je regularnie – co najmniej tyle samo razy fotografowane są w powietrzu, co na ziemi lub w ręku. Niewątpliwie bierze się to z niemałych trudności, jakich nastręczają ich obyczaje. W przypadku ogromnej większości ptasich gatunków możemy – dzięki cierpliwej obserwacji – ustalić miejsca, w których je spotkamy: lubią tam żerować, wypoczywać, czyścić pióra. Jerzyk łamie te standardy – jest „wolnym ptakiem”, a jego domem jest przestrzeń, czyli miejsce bez barier. Jak zatem zasadzić się na takiego ptaka, którego można spotkać wszędzie i nigdzie, ale zawsze w powietrzu? Jak ustrzelić aparatem ptaka, który w pogoni za owadem potrafi nas niemal musnąć skrzydłem, a w tej samej sekundzie znaleźć się o kilkanaście metrów od nas i po drodze wykonać jeszcze kilka zwrotów pod ostrymi kątami? Zdjęcia towarzyszące niniejszemu tekstowi powstały dzięki spełnieniu warunku absolutnie koniecznego, stanowiącego jednak tylko wstęp do fotograficznego sukcesu – znalezieniu miejsca, koło którego jerzyki przelatują regularnie. Potem to już tylko: idealne warunki oświetlenia, szybkostrzelny aparat, niezmierzone pojemności kart pamięci i anielska cierpliwość...

Maciej Szymański
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

*) Hasło konkursu na projekt wieży dla jerzyków, organizowany przez Stołeczne Towarzystwo Ochrony Ptaków (STOP).


Ten artykuł został dofinansowany ze środków
Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska
i Gospodarki Wodnej

Wybór numeru