Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

Bukiet z mokradeł

Niczym tytułowe „Kwiaty Polskie” w poemacie Juliana Tuwima, nasze rodzime kaczki także mogłyby się stać symbolem tęsknoty do ojczyzny. W pełni na to zasługują, wszak rozpiętością kolorów i ciekawymi kształtami nie ustępują kwiatom. Gdy dodamy do tego różnorodność intrygujących zachowań w okresie godów, ptaki te będą zachwycać i pozostawiać uczucie tęsknoty za czymś niezwykłym.


Grupa płaskonosów w locie tokowym to wyjątkowo piękny i rzadki widok
Nikon D3s + 600/4 VR + TC 14EII; f 5,6; 1/1000 s; -0,7 EV; ISO 200

Wzlatujące w powietrze rożeńce tworzą swoistą i niepowtarzalną wiązankę
Nikon D3 + Nikkor 500/4 VR + TC 1,7EII; f 6,7; 1/800 s; ISO 320

Kaczy spektakl rozpoczyna się w marcu i do połowy kwietnia jest jednym z najpiękniejszych przejawów nadchodzącej wiosny. Czas ten, to okres migracji, kiedy ptaki wędrują z położonych na południu zimowisk, ku lęgowiskom w środkowej i północnej części kontynentu europejskiego. Zadanie, przed którym stoją – rozród i poprzedzające go toki – sprawiają, iż samce przywdziewają swą najpiękniejszą szatę. Jest to upierzenie godowe. Później, w czasie jesiennej migracji, nie będą już tak wytworne, ponieważ wcześniej odzieją się w stonowaną szatę spoczynkową. Tymczasem, zanim wiosną się zazieleni, przemierzają ogromne odległości, zatrzymując się po drodze w typowych dla siebie siedliskach. Oczywiście wodnych, lecz niech to nie zmyli młodych przyrodników: na otwartych całorocznych akwenach nie znajdziemy wielu kaczek. Zdecydowana większość zatrzymuje się na płytkich rozlewiskach w dolinach rzecznych czy też większych śródpolnych kałużach. Powstanie tych okresowych siedlisk związane jest z corocznym cyklem uwalniania wody z mas śniegu zalegającego na obszarze zlewni. Za jego sprawą wody rzeczne występują z koryt zalewając nadbrzeżne łąki. Wśród zalanej roślinności, w szybko nagrzewającej się wodzie, rozwijają się drobne organizmy zwierzęce, które wraz z roślinnością łąkową stanowią bazę żerową naszych bohaterów. Właśnie w takich miejscach należy poszukiwać kaczek, uwzględniając zasadę, że na płytkich wodach (do około pół metra głębokości) będą dominować pławice – „kaczki pływające”, a na głębszych grążyce – „kaczki nurkujące”.

Obserwacja wiosennej migracji kaczek niesie ze sobą jeszcze jeden, miły dla człowieka aspekt. Otóż, w szarościach końca zimy, ich barwne upierzenie jest jednym z najpiękniejszych zwiastunów wiosny.

Widowiskowe toki

Podczas migracji kaczki intensywnie tokują. Zjawisko to składa się z bogatego zestawu zachowań, odmiennego dla każdego gatunku. Płaskonosy (Anas clypeata) na przykład płyną gęsiego, pierwszy ptak odzywa się charakterystycznym czkaniem, unosi możliwie wysoko głowę, po czym gwałtownie ją opuszcza. Po nim to samo zachowanie podejmuje drugi ptak, następnie trzeci i tak dalej. Wygląda to, jak tworzona przez kibiców fala na piłkarskim stadionie. Cyraneczki (Anas crecca) puszą pióra na głowie, energicznie podskakując, gągoły (Bucephala clangula) strzelają strumieniami wody wyrzucanymi spod nóg, czernice (Aythya fuligula) potrząsają głowami by uformowane z piór kiteczki efektownie przecinały powietrze, krakwy (Anas strepera), niczym nasza młodzież na koncercie, gwałtownymi ruchami unoszą, po czym odrzucają głowę do tyłu itd. Oprócz tego część toków odbywa się w powietrzu. Są to widowiskowe przeloty najczęściej kilku samców i jednej samiczki. Cechują się one żywiołowością i gwałtownością powietrznych akrobacji. Do tych wszystkich opisów, rzecz jasna bardzo skąpych z racji rozpiętości tematu, dodać należy dźwięki. Każdy gatunek odzywa się w swoisty sposób. Jest to kolejny intrygujący aspekt obserwacji tych stworzeń. Ohary (Tadorna tadorna) na przykład wydają dźwięki przypominające przedziwne gwizdy, świstuny (Anas penelope) świszczą niczym dziecięce, kąpielowe kaczuszki, a rożeńce (Anas acuta) odzywają się cichym, acz absolutnie magicznym (nie znajduję tu lepszego słowa) dźwiękiem.


Świstuny widywane są w Polsce głównie na przelotach
Nikon D3s + 600/4 VR; f 4; 1/500 s; +1EV; ISO 400

Cyraneczki są naszymi najmniejszymi i najpiękniej ubarwionymi kaczkami
Nikon D3 + Nikkor 500/4 VR; f 4; 1/1000 s; ISO 400

Fotografowanie kaczek jest wyzwaniem obarczonym najwyższym stopniem ryzyka niepowodzenia. Dzieje się tak głównie dlatego, że kaczki jako w większości ptaki łowne, są bardzo czujne i reagują ucieczką na najdrobniejsze oznaki zagrożenia. Dodatkowo, obierane przez nie siedliska – otwarte, płytkie wody – utrudniają do nich dotarcie. Próby nadbrzeżnej zasiadki kończą się na ogół fiaskiem: bogata linia brzegowa sprawia, że prawdopodobieństwo przepływania kaczek w pobliżu brzegu jest niewielkie. Do tego dochodzi jeszcze krótki czas dobrego światła, trudność w utrzymaniu właściwej perspektywy i kilka innych technicznych aspektów. Stąd długo sądziłem, że kaczki, stworzenia tak silnie oddziałujące na wyobraźnię, są tematem nieosiągalnym dla fotografa, lub co najwyżej stanowią trofeum przypadkowe (czyli pozbawione możliwości kreatywnego wpływania na tworzone zdjęcie). Wielokrotnie zniechęcony niepowodzeniami i ponownie motywowany urodą tych ptaków, drążyłem jednak temat. Kluczem okazał się zarówno szczelny kamuflaż, jak i sposób dotarcia na pożądany dystans. Tu najskuteczniejsza okazała się pływająca platforma, skrywająca górną część ciała i sprzęt fotograficzny (dolna część ciała znajduje się wówczas pod wodą).

Dziś jestem już po kilku sezonach udanych spotkań z kaczkami, dzięki czemu mogę przybliżyć czytelnikom SALAMANDRY ich piękno, które oceniam jako absolutne.

Tekst i zdjęcia: Piotr Chara
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Wybór numeru