Około czterdzieści kilometrów na południe od Zielonej Góry leży miejscowość Szprotawa. Jeszcze dalej na południe od niej na mapie widnieje duża zielona plama. Są to Bory Dolnośląskie. Na ich skraju, na wschód od Szprotawy, znajduje się niezwykle interesujący obiekt przyrodniczy - rezerwat „Buczyna Szprotawska”.
Fragment rezerwatu „Buczyna Szprotawska”
Fot. Andrzej Kepel
Mimo, iż granice rezerwatu nie są zbyt dobrze oznakowane, nie sposób się pomylić. Nagle, z dość monotonnego lasu sosnowego, wchodzimy do zielonego, pełnego ptasiego śpiewu raju. Od czasu do czasu przez świergot skrzydlatego drobiazgu przedrze się przenikliwy głos dudka lub dzięcioła czarnego. Nasz wzrok przykuwają wyrastające z miękkiego, zielonego kobierca ogromne pnie. Niewprawne oko nie rozpozna gatunku drzewa, do którego należą. Przyzwyczailiśmy się, że widywane przez nas buki mają pnie o średnicy do kilkudziesięciu centymetrów, pokryte gładką, jakby nieco srebrzystą korą. Tymczasem otaczające nas, biegnące ku niebu kolumny o niemal dwumetrowej średnicy, są z zewnątrz grubo spękane, gęsto porośnięte różnymi gatunkami porostów. Niewiele też pomoże, jeśli spojrzymy do góry. Możemy co najwyżej dostać zawrotu głowy. Pnie biegną prosto ku niebu, a korony rozpoczynają się na niebotycznej wysokości. Bez silnej lornetki, nie dojrzymy z ziemi kształtu liści. Odpowiedź znajdziemy łatwiej na ziemi. Suche, pogięte, zeszłoroczne liście, a przede wszystkim charakterystyczne orzeszki, należą niewątpliwie do przedstawiciela leśnej arystokracji - BUKA.
Rzeczywiście, znajdujemy się w lesie, w którym królują olbrzymie, stare buki. Ich wiek ocenia się na ponad sto sześćdziesiąt lat! Rosnące tu też gdzieniegdzie dęby czy lipy dorównują swym sąsiadom wiekiem i rozmiarami.
Choć miejscami znacznie przerzedzony, las zachował jeszcze dużo uroku
Fot. Andrzej Kepel
Właśnie aby chronić te wspaniałe drzewa, utworzono tu w latach sześćdziesiątych rezerwat o powierzchni ponad 150 hektarów.
Nie tylko drzewa, lecz również sporo mniejszych, rosnących w runie roślin może spowodować u botanika szybsze bicie serca. Wiele z nich, to gatunki chronione. Także zoologowie znajdą tu coś dla siebie. O wielkiej różnorodności ptaków już wspominałem. Teraz proponuję jeszcze raz przyjrzeć się uważnie owym leżącym na ziemi orzeszkom, zwanym bukwią. Niektóre z nich są w charakterystyczny sposób ponadgryzane. Jest to ślad żerowania niewielkiego, nadrzewnego gryzonia - popielicy (zobacz: O popielicy słów kilka...).
Obecność na tym terenie popielic stwierdzono już w latach pięćdziesiątych. Nie przykładano jednak wówczas większej wagi do tego faktu i wkrótce informacja ta poszła w zapomnienie. Badania prowadzone ostatnio przez członka naszego towarzystwa - Mirosława Jurczyszyna potwierdziły, iż w rezerwacie wciąż żyje spora ich populacja. Warto podkreślić, że jest to ostatnie w Zachodniej Polsce zachowane stanowisko tych ginących zwierząt. Jednocześnie ich liczebność oraz obszar lasu bukowego, z którym związana jest ich egzystencja, są wystarczająco duże aby zapewnić im przetrwanie, a w przyszłości być może ponowne rozprzestrzenienie na inne tereny. Fakt ten dostarcza o wiele ważniejszego argumentu na rzecz ochrony rezerwatu „Buczyna Szprotawska” niż wszystkie pozostałe razem wzięte.
Niestety, gdy wejdziemy w głąb rezerwatu, zachwyt szybko ustępuje zdziwieniu a wkrótce przygnębieniu. Pierwszą, dość nietypową dla rezerwatu rzeczą, na którą się napotykamy, są sterty pociętego i poukładanego w równe stosy drewna. Nieco dalej, przy drodze leżą, jeszcze nie pocięte, pnie olbrzymich buków. Teren wokół zryty jest kołami najcięższych ciągników, których trzeba było użyć, aby wywlec ścięte kolosy z głębi lasu. Co tu się dzieje?
Ścięte pnie i stosy równo poukładanego drewna, to widok którego nie powinniśmy tu spotkać
Fot. Andrzej Kepel
Zanim na to odpowiemy, trzeba zaznaczyć, że nie jest to rezerwat ścisły, w którym niedopuszczalna byłaby wszelka ludzka ingerencja, lecz częściowy.
Dozwolone jest więc w nim prowadzenie ograniczonej działalności gospodarczej, zapewniającej zachowanie walorów obiektu. Jej zakres, rozmiar i rozkład w czasie ustalany jest w dziesięcioletnim planie urządzania lasu, zwanym operatem.
W dobie pełnego samofinansowania, posiadanie na swoim terenie rezerwatu częściowego stało się dla nadleśnictw dość kłopotliwym ciężarem. Zalecane przez operaty zabiegi pielęgnacyjne sporo kosztują. Jednocześnie wszelkie dochody można z tych terenów uzyskiwać jedynie przy okazji owej pielęgnacji. Nic więc dziwnego, że daje się zauważyć w wielu obiektach tendencję do „pełnego” wykorzystywania cięć sanitarnych i odnowień.
Na terenie rezerwatu „Buczyna Szprotawska” przez cały czas prowadzi się cięcia sanitarne. Ich celem jest usunięcie martwych drzew, mogących być źródłem chorób i szkodników. Niestety, aby udało się sprzedać uzyskane tą drogą drewno - cięcie często przeprowadza się, gdy drzewo jest jeszcze żywe, a obumarła jedynie jego część. Można więc zobaczyć powalone olbrzymie buki, które miały dość żywych konarów, aby jeszcze przez wiele lat pełnić niezwykle ważną funkcję utrzymywania różnorodności przyrodniczej w rezerwacie. To właśnie takie drzewa są siedliskiem wielu gatunków owadów, to w ich dziuplach gniazduje wiele ptasich rodzin, to w nich wreszcie znajdują schronienia popielice. Poniesionej przez przyrodę straty nie zrównoważy kiepski zysk ze sprzedaży pozaklasowego drewna z przeznaczeniem na opał.
Niestety nad rezerwatem zawisła obecnie o wiele poważniejsza groźba niż cięcia sanitarne. Operat zaleca odmłodzenie drzewostanu. Na czym ono polega? Na części terenu zastosowano już tak zwaną rębnię gniazdową. Polega ona na wycięciu „dziur” w zwartym drzewostanie i doprowadzeniu do obsiania ich bukiem. W miarę wzrostu młodych drzew, gniazda te byłyby powiększane aż do całkowitego wyparcia starodrzewia. Na dodatek niektóre z utworzonych gniazd są zbyt duże, i z powodu braku osłony, zamiast buków rosną tam inne, bardziej światłolubne gatunki. Na większości terenu rezerwatu postanowiono jednak zastosować rębnię częściową. W pierwszym, już zrealizowanym etapie doprowadza się do zmniejszenia zwartości drzewostanu. W powstałych po wycięciu pojedynczych drzew lukach rosną młode buczki. Po kilku latach przeprowadza się drugą rębnię, w której wyniku pozostaje jedynie około 30% starych drzew. Realizacja tego drugiego etapu była początkowo planowana na ubiegłą zimę. Na szczęście przesunięto ją na kolejny, tak zwany, rok nasienny, który może nastąpić za dwa - trzy lata. Gdy młode buki osiągnęłyby wiek około 30 lat, ścięto by resztę wiekowych olbrzymów. Mielibyśmy wtenczas w rezerwacie młodnik, który musiałby rosnąć jeszcze dalsze 30 - 40 lat, zanim drzewa zaczęłyby wytwarzać bukiew, tak niezbędną do życia popielic i wielu innych zwierząt.
Popielice nie doczekałyby jednak wycięcia ostatnich starych drzew. Są one przystosowane do życia w koronach. Gdy drzewa są na tyle przerzedzone, że korony nie stykają się ze sobą - środowisko przestaje być dla popielic sprzyjające. Ponieważ w pobliżu nie ma innych potencjalnych siedlisk - zwierzęta te musiałyby na tym obszarze wyginąć. Rezerwat opuściłoby również wiele gatunków ptaków.
W wielu miejscach ściółka leśna została całkowicie rozryta przez ciągniki |
Tablica informacyjna |
Te pocięte buki mogły jeszcze rosnąć wiele lat, dając schronienie różnym zwierzętom |
Podsumowując, planuje się zamienić w najbliższym czasie ostatni fragment wspaniałej, starej buczyny, w zwyczajny młodnik - dobrze jeśli bukowy. Wszelkie przyczyny utworzenia rezerwatu przestaną istnieć i będziemy mieli do czynienia ze zwykłym, objętym gospodarką lasem.
Nie mamy zamiaru tracić sił i czasu na dochodzenie kto i dlaczego zadecydował o zagładzie rezerwatu. Po prostu mamy zamiar do tego nie dopuścić! Ciągle nie jest za późno, aby uratować ten niezwykle cenny obiekt. Wciąż jeszcze stanowi on dogodne miejsce bytowania popielic i innych cennych gatunków zwierząt i roślin. Poczynione do tej pory cięcia mogą przyczynić się do urozmaicenia struktury wiekowej drzewostanów, co może zapoczątkować naturalny cykl odnawiania się lasu. Warunkiem jest natychmiastowe zaprzestanie dalszej działalności gospodarczej w rezerwacie. Można tego dokonać na dwa sposoby. Pierwszy, to zmiana kwalifikacji całego rezerwatu z częściowego w ścisły. Druga możliwość to zmiana operatu. Mógłby on zezwalać jedynie na najbardziej niezbędne zabiegi sanitarne, obejmując jednak ochroną drzewa dziuplaste. Do pomyślenia jest również wersja mieszana, zakładająca objęcie ochroną ścisłą jedynie najcenniejszych części rezerwatu. Aby wybrać optymalną wersję, konieczne są szczegółowe badania przyrodnicze.
Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” pragnie podjąć akcję ratowania rezerwatu. Jednak do tego, tak jak przy realizacji wszelkich przedsięwzięć potrzebne są co najmniej trzy rzeczy: ludzie chętni do pracy, środki umożliwiające działanie oraz życzliwość i współpraca osób odpowiedzialnych za podjęcie decyzji.
Jak dotąd, spotkaliśmy się z życzliwym przyjęciem i pomocą w nadleśnictwie. Mamy nadzieję, że podobnie jak w przypadku rezerwatu „Meteoryt Morasko”, naszym niejako naturalnym sojusznikiem będzie Wojewódzki Konserwator Przyrody. Jeśli zaś chodzi o ludzi i środki - zastanów się - może i TY mógłbyś się jakoś włączyć?
„Buczyna Szprotawska” nie może zginąć!
Andrzej Kepel