Trzy lata temu opisywałem na łamach SALAMANDRY sensację botaniczną, jaką było odnalezienie w dolinie dolnej Odry licznej populacji koślaczka stożkowatego (Anacamptis pyramidalis)1, gatunku storczyka uznanego od dziesięcioleci za wymarły w Polsce. Artykuł zakończyłem słowami: „...jakie wnioski z tego niecodziennego wydarzenia botanicznego powinni wyciągnąć wszyscy miłośnicy przyrody? Warto być wytrwałym w eksplorowaniu, poznawaniu i badaniu przyrody ojczystej, gdyż ciągle wiele jest do odkrycia, zbadania i ochrony”. Minęły dwa lata i przyszło mi opisywać kolejną nadodrzańską sensację botaniczną. Prawdziwe storczykowe déjà vu...
Moją życiową pasją od zawsze było poznawanie, dokumentowanie i ochrona zasobów przyrodniczych mojego regionu, czyli dolnego odcinka doliny Odry i terenów przyległych. Odkąd pamiętam, fascynowały mnie ptaki, a po studiach (biologia z ochroną środowiska) – także rośliny oraz całe ekosystemy, szczególnie te cenne, unikatowe. Mam to szczęście, że od dzieciństwa mieszkam na ziemiach nadodrzańskich. Opisując wyjątkowe bogactwo przyrodnicze regionu dolnej Odry, trudno jest przesadzić. Najlepiej o tym wiedzą ornitolodzy i botanicy, nie tylko ci z Polski. Jednak odkrycie, którego dokonałem w maju 2012 roku, wydało się bardziej niż nieprawdopodobne...
Wracając z jednej z wielu wypraw w dolinę dolnej Odry, zatrzymałem się przy grupie niewielkich muraw w okolicach Chojny, które znałem głównie z obserwacji letnich. Stwierdziłem, że warto je obejrzeć w aspekcie wiosennym. W trakcie eksploracji największej ze skarp wypatrzyłem niewielki egzemplarz jakiegoś storczyka, który dopiero przygotowywał się do kwitnienia. Początkowo potraktowałem go jako wyjątkowo mały, słabowity okaz storczyka kukawki (Orchis militaris), którego kilka stanowisk odkryłem w ostatnich latach w regionie. Jednak nie byłem pewien, więc szukałem dalej. Na kilkuarowej „wysepce” murawowej, wśród morza rzepaku i pszenicy dostrzegłem kolejny egzemplarz. Wyjątkowo urodziwy i w pełni rozkwitu. Już nie miałem wątpliwości. To był storczyk trójzębny (Orchis tridentata)! Trudno mi było uwierzyć, że zaledwie po trzech latach od odnalezienia koślaczka trafiam na drugi „wymarły” gatunek storczyka i oba w moim regionie. Zdeterminowany, przetrząsnąłem wszystkie okoliczne skarpy, murawki, okrajki leśne i pobocza dróg polnych. W efekcie naliczyłem aż 56 osobników! Po doświadczeniach związanych z odnalezieniem stanowiska koślaczka stożkowatego, wiedziałem już co robić. Po pierwsze zawiadomiłem Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Szczecinie, następnie zespół przygotowujący kolejne wydanie Polskiej czerwonej księgi roślin i za sugestią prof. Róży Kaźmierczakowej z Instytutu Ochrony Przyrody PAN przygotowałem aktualizację opisu gatunku do Księgi.
Do roku 2012 storczyk trójzębny był gatunkiem jednoznacznie uznanym za wymarły na terenie Polski. Taką informację można było znaleźć zarówno w Polskiej czerwonej księdze roślin, jak i w Czerwonej liście roślin naczyniowych zagrożonych w Polsce. Storczyk trójzębny znajduje się również w czerwonych księgach roślin i na czerwonych listach roślin krajów sąsiadujących z Polską: Niemiec, Czech, Słowacji i Ukrainy, a we florze pozostałych państw sąsiednich w ogóle nie występuje. Dotychczas Orchis tridentata uznawany był za gatunek historycznie bardzo rzadki w Polsce − stwierdzany był zaledwie na sześciu stanowiskach, a jednym z ostatnich (jeszcze przedwojennym) był Krajnik Dolny, miejscowość oddalona zaledwie o 5 km od obecnego stanowiska tej rośliny.
Orchis tridentata należy do elementu subśródziemnomorskiego naszej flory i występuje w Europie Południowej, Azji Mniejszej oraz na Kaukazie. Izolowane grupy stanowisk zachowały się również w Niemczech. Gatunek ten po badaniach genetycznych zdecydowano wyłączyć z rodzaju Orchis i włączyć do nowego rodzaju Neotinea, podobnie jak np. storczyk drobnokwiatowy (Orchis ustulata). Aktualna, choć mało przyjęta nazwa brzmi więc Neotinea tridentata (Scop.) R.M. Bateman, Pridgeon et M.W. Chase.
Kwiaty Neotinea tridentata nie ustępują urodą innym krajowym storczykom i wykazują sporą różnorodność w budowie i ubarwieniu. Na odkrytym stanowisku stwierdzono zarówno osobniki ciemnoróżowe, jak i bardzo jasne, prawie białe, zawsze z charakterystycznymi czerwono-fioletowymi plamkami na warżce2. U części osobników wzór na bocznych zewnętrznych i wewnętrznych listkach okwiatu, wynikający z ciemnego ubarwienia nerwów, jest nieznacznie widoczny, u innych – bardzo wyrazisty i decydujący o charakterystycznej urodzie tego gatunku. Indywidualny rys kwiatostanu uzupełniają zwykle ciemnoróżowo ubarwione pyłkowiny. Także kwiatostany poszczególnych osobników różniły się istotnie wielkością i liczbą kwiatów. W obrębie głównego skupienia storczyki rozwijały kilkucentymetrowe kwiatostany złożone z dziesiątek kwiatów. Na siedliskach suboptymalnych, suchszych często było zaledwie kilkanaście kwiatów w kwiatostanie.
Storczyk trójzębny najlepiej czuje się na silnie wyeksponowanych i mocno nagrzewających się zboczach, gdzie roślinność jest niska i mało zwarta. Wynika to z faktu, że latem gleby mocno tu przesychają, a rośliny poddane są silnemu stresowi wodnemu. Nie przeszkadza to w żaden sposób storczykowi trójzębnemu, który rozwija się i zakwita już na początku maja (w 2014 roku nawet pod koniec kwietnia!), kiedy wilgotność gleby jest jeszcze wysoka. Z nastaniem lata storczyk owocuje, wysiewa nasiona, jego nadziemne części zasychają, a pod ziemią pozostaje uśpiona bulwa. Stosując tę sprytną strategię, gatunek unika zmagania się z suszą, która silnie limituje wysokość i zwarcie innych gatunków muraw latem. Dla tego niewielkiego storczyka istotny jest także chemizm gleby: preferuje on bowiem bogate w sole mineralne, a szczególnie w węglan wapnia, gleby zasadowe.
Na nowo odkrytą populację Neotinea tridentata składają się trzy skupienia w okolicy Chojny (powiat gryfiński, województwo zachodniopomorskie). W ramach szczegółowej inwentaryzacji i kartowania wykonanego wiosną bieżącego roku, już po wykonaniu licznych zabiegów ochronnych, w granicach całego stanowiska stwierdzono aż 93 rośliny, z tego największe i najważniejsze dla populacji skupienie południowe liczyło 84 kwitnące osobniki, ale także wiele niekwitnących. Główne stanowisko to długa, wąska murawa na zboczu o wystawie zachodniej. W słusznie minionych czasach skarpa została częściowo obsadzona sosną jak wszystkie „nieużytki”, które miały być za wszelką cenę uproduktywnione dzięki obligatoryjnemu zalesieniu. W obrębie stromego (kąt nachylenia ok. 40 stopni), przez większą część roku ekstremalnie suchego i nagrzanego zbocza zalesienia się nie powiodły, a na powierzchniach otwartych zachowały się płaty muraw kserotermicznych (czyli sucholubnych). Na niewypasanym od dziesięcioleci zboczu w momencie dokonania odkrycia daleko posunięta była także naturalna sukcesja ekologiczna, a enklawy roślinności murawowej oddzielały od siebie gęste zarośla. Powierzchnia niskich, dobrze nasłonecznionych muraw sprzyjających rozwojowi storczyka była niewielka, co nie dawało mu gwarancji przetrwania.
Podstawowym zagrożeniem dla zachowania polskiej populacji storczyka trójzębnego wydaje się niewielka liczba osobników na stanowisku oraz jego izolacja geograficzna. Tak mała izolowana populacja zagrożona jest ubożeniem puli genetycznej, a co za tym idzie – stopniową degeneracją i zanikiem. Niebezpieczną praktyką jest także opryskiwanie okrajów pól uprawnych i wszelkich nieużytków śródpolnych, w tym obrzeży muraw, silną dawką herbicydów. Zagrożenie ze strony zalesień należy uznać za historyczne, choć jego wpływ widoczny jest do dziś w postaci ograniczenia powierzchni muraw i ich degeneracji. Z jednym z istotnych zagrożeń, jakim jest sukcesja naturalna ze strony roślinności krzewiastej, częściowo już sobie poradziliśmy, choć niezbędne są jeszcze prace poprawkowe. Groźna jest także konkurencja ze strony dużych roślin zielnych i krzewinek, w tym gatunków rodzimych, jak: trzcinnik piaskowy (Calamagrostis epigejos), jeżyna popielica (Rubus caesius), wrotycz (Tanacetum vulgare) czy rajgras wyniosły (Arrhenatherum elatius), oraz obcych gatunków inwazyjnych: kokornaku powojnikowego (Aristolochia clematitis) oraz nawłoci kanadyjskiej (Solidago canadensis).
Pierwsze kroki w strategii ochrony jedynego w kraju stanowiska tego pięknego storczyka wypracowane zostały we współpracy Klubu Przyrodników z Nadleśnictwem Chojna, RDOŚ w Szczecinie, Dyrekcją Generalną Lasów Państwowych w Warszawie oraz Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych w Szczecinie. W wyniku porozumienia zawartego w zeszłym roku Klub Przyrodników wziął na siebie usunięcie nadmiaru zakrzewień z powierzchni murawy, natomiast zadaniem Nadleśnictwa Chojna było przerzedzenie części drzewostanu sosnowego.
W lutym bieżącego roku członkowie Klubu Przyrodników oczyścili z krzewów powierzchnię głównego zbocza tak, aby przywrócić łączność pomiędzy poszczególnymi enklawami muraw, często przebijając się przez bardzo gęste zarośla. Pozostawiono oczywiście kępy zakrzewień oraz pojedyncze, najstarsze i najokazalsze osobniki rodzimych krzewów w celach biocenotycznych i krajobrazowych. Następnie Nadleśnictwo Chojna usunęło część drzewostanu sosnowego mocno zacieniającego powierzchnię muraw, pozostawiając pojedyncze drzewa, aby zbocze kserotermiczne zachowało swoje walory krajobrazowe. W wyniku skoordynowanych działań Klubu i Nadleśnictwa w sezonie 2014 powierzchnia otwartych muraw zwiększyła swoją powierzchnię z kilku arów do blisko 0,5 ha. Liczymy na to, że chociaż część odtworzonych muraw zostanie zrekolonizowana przez ten piękny storczyk. Przez kolejne lata trzeba będzie regularnie, co najmniej raz w roku wykaszać powierzchnię muraw w celu eliminacji odrostów krzewów oraz przynajmniej częściowego zneutralizowania konkurencji ze strony gatunków ekspansywnych i inwazyjnych.
Podsumowując to kolejne botaniczne znalezisko, należy zauważyć, że wiele cennych gatunków może funkcjonować poza znanymi i dobrze przebadanymi rezerwatami i parkami narodowymi, na terenach w żaden sposób niechronionych, pozornie nieatrakcyjnych. Warto tu także zwrócić uwagę na fakt ciągle słabego zbadania botanicznego rozległych terenów Polski. I mówimy tu nie o jakichś niewielkich wątrobowcach czy mszakach, ale o odkryciu kolejnego stanowiska atrakcyjnego, ponoć wymarłego od dziesięcioleci, barwnie kwitnącego storczyka. Przeprowadzone w minionych latach waloryzacje siedlisk w lasach państwowych oraz w granicach obszarów Natura 2000 czy uruchomione od kilku lat programy rolnośrodowiskowe są krokiem w kierunku lepszego zbadania fitocenoz, jednak – jak widać – niewystarczającym. Ważnym uzupełnieniem badań naukowych mogłaby stać się działalność grup i stowarzyszeń przyrodników amatorów, które powoli powstają w naszym kraju, także w kontekście storczyków. Jednak przyrodnicy amatorzy (podobnie jak zawodowcy) muszą rygorystycznie przestrzegać podstawowych zasad etyki, tak aby nie doszło do dziwnych i nagłych „pojawień” storczyków w nowych miejscach. Takie „ogrodnictwo”, zwane też partyzantką, wprowadziłoby wiele zamieszania do świata nauki, przynosząc ochronie przyrody więcej szkód niż pożytku.
Tekst i zdjęcia: Paweł Pluciński
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Klub Przyrodników