Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

Lemury we mgle

Jeśli znajdziemy na Madagaskarze skrawek względnie nietkniętej przyrody i uważnie mu się przyjrzymy, to niemal na pewno dostrzeżemy tam coś, czego do tej pory nikt jeszcze nie opisał. Problem w tym, że takich spłachetków jest bardzo mało i w zastraszającym tempie znikają. Jakież na tej wyspie musiało być przyrodnicze bogactwo, zanim pojawił się szkodnik wszechczasów – Homo sapiens! Jedną z oaz, na których zachowało się wiele gatunków endemicznych, jest niechroniony do tej pory i nieobjęty wcześniej żadnymi badaniami, liczący niespełna 1,5 tys. ha fragment lasu deszczowego na szczytach małego pasma górskiego w południowo-wschodniej części wyspy. Od setek, a być może tysięcy lat jest on izolowany od innych tego typu lasów. W ubiegłym roku zostaliśmy poproszeni o pomoc w jego przebadaniu.

Palczak to najtrudniejszy do zaobserwowania gatunek lemura. W madagaskarskich lasach pełni funkcję dzięcioła, wyjadając larwy owadów z pni drzew

Palczak to najtrudniejszy do zaobserwowania gatunek lemura. W madagaskarskich lasach pełni funkcję dzięcioła, wyjadając larwy owadów z pni drzew

Lesie – nadciągamy!

Drugiego dnia jazdy z oddalonego w linii prostej o niespełna 170 km Parku Narodowego Ranomafana, koło południa, kolumna pięciu samochodów terenowych zjechała z wyboistej drogi gruntowej Ihosy–Ivohibe i zatrzymała się w cieniu rozłożystego mangowca w środku wioski. Dalsza trasa to plątanina ścieżek wydeptanych przez ludzi i zebu. Aby trafić na właściwe, niezbędna jest pomoc lokalnego przewodnika. Po krótkich negocjacjach dwóch mieszkańców wioski zgodziło się poprowadzić naszą ekspedycję przez falujące na wietrze morze azjatyckich traw, porastających wyjałowiony przez wypalanie i wypas płaskowyż. Strumyki i mokradła, które piesi i bydło przechodzą bez większego trudu, naszym samochodom udawało się pokonać jedynie dzięki wzajemnemu wyciąganiu się i wspólnej pracy wszystkich członków ekipy. Tego dnia mieliśmy do pokonania „zaledwie” ok. 70 (lotem ptaka o połowę mniej) kilometrów, a zajęło nam to prawie 10 godzin. Po zachodzie słońca dotarliśmy do osady Ivohibory u podnóża niewielkiego, osamotnionego łańcucha górskiego w południowo-wschodniej części Madagaskaru. Przywitał nas szef wioski – postawny mężczyzna po trzydziestce, w słomkowym kapeluszu. Po wymianie grzeczności zostaliśmy zaproszeni na negocjacje do domu wodza. W mrocznym wnętrzu oświetlanym tylko wątłym światłem ledowej lampki, zasilanej z chińskiego panelu słonecznego, usiedliśmy na wyściełającej podłogę macie z palmowych liści pod wschodnią ścianą – w miejscu tradycyjnie zarezerwowanym dla gości. Całą pozostałą przestrzeń zajęła starszyzna, czyli na oko mężczyźni w wieku 20+.

Po kurtuazyjnych przemówieniach rozpoczęły się ostre targi. Chcemy wejść do „ich lasu”? A co oni z tego będą mieli? Pomimo wygórowanych oczekiwań udało się dobić targu. Obejmował on także pomoc 112 tragarzy (czyli wszystkich mieszkańców wioski będących w stanie coś unieść) we wniesieniu naszego ekwipunku na górę, do lasu. Aby przypieczętować umowę dostaliśmy dość kłopotliwy dar – starego capa, który przez całą noc przeraźliwie beczał.

Noc spędziliśmy w namiotach, które rozbiliśmy na głównym placu wioski. Nazajutrz, wczesnym popołudniem po kilku godzinach marszu, korowód naukowców, przewodników, tragarzy i czuwających nad naszym bezpieczeństwem dwóch żandarmów dotarł do położonego na wysokości ok. 1400 m n.p.m. skraju lasu deszczowego kojącego oczy soczystą zielenią i cieszącego uszy głosami rozlicznych ptaków. Ten las przetrwał dzięki prawom fizyki. Gdy przemieszczające się nad płaskowyżem masy powietrza natrafiają na pasmo górskie, muszą się podnieść. Na górze powietrze się ochładza, para wodna skrapla i spada w formie deszczu. Rośnie tu zatem nasączony wodą las deszczowy, a nie suchy las kolczasty, występujący niegdyś wszędzie dookoła. Taka dżungla nie płonie zbyt łatwo – przetrwała więc pożary pustoszące i wyjaławiające region. A na samotnej wysepce lasu przetrwały także unikatowe, zamieszkujące ją gatunki...

Miało być słonecznie

Czerwiec to na Madagaskarze chłodna, ale sucha pora roku. Obóz rozbiliśmy na obszernej polanie na skraju lasu. Kilkanaście metrów dalej sączył się strumyk – nasze źródło wody koloru herbaty. Plan był prosty – przez ponad dwa tygodnie wszyscy członkowie zespołu poszukują, rozpoznają i dokumentują obecność „swoich” grup organizmów. Byli wśród nas prymatolodzy (troje badaczy lemurów z USA, Kanady i Wielkiej Brytanii), herpetolog (również z USA), my, czyli polscy chiropterolodzy z pewną znajomością porostów i mszaków, oraz kilku botaników i zoologów – malgaskich naukowców i ich pomocników z Centre ValBio w Ranomafanie. Do naszej dwuosobowej sekcji dołączył Jean Claude Rakotonirina – młody, pracowity ornitolog, Malgasz mówiący po angielsku, i dwóch lokalnych chłopaków, z którymi można było porozumieć się tylko malgaszczyzną. Harmonogram dnia wyglądał obiecująco. Od rana do południa – zbieranie mszaków i porostów. Po południu – etykietowanie i suszenie zbiorów, rozstawianie sprzętu do odłowów nietoperzy, poszukiwania i kontrola jaskiń oraz innych potencjalnych schronień tych zwierząt. Od zachodu słońca do wschodu – odłowy nietoperzy oraz nasłuchy detektorowe (nagrania), po śniadaniu – znów mszaki, porosty i tak dalej... Przez resztę czasu mogliśmy się wylegiwać.

Nasz sprzęt okazał się bardzo przydatny przy pomiarach i pobieraniu próbek DNA wszystkich odłowionych ssaków

Montaż detektora ultradźwięków z rejestratorem na gałęzi nad potokiem. Z tego miejsca mamy najwięcej nagrań

Pierwszym zadaniem było ustawienie na skraju lasu sieci do chwytania wysoko latających nietoperzy. Gdy przesyłaliśmy wcześniej organizatorom rysunki 12-metrowych tyczek, myśleliśmy o wykorzystaniu np. grubych łodyg bambusa. Ale okazało się, że stalowe rury hydrauliczne łączone kolankami były łatwiejsze do zdobycia i całkiem dobrze się sprawdziły. Wysokie metalowe maszty z odciągami przetrwały wszystkie nawałnice, a dzięki fałom i kontrafałom sieci śmigały po nich może nie gładko, ale skutecznie. Za dnia sieci te przydawały się do odłowu ptaków, a nocą przynosiły nam interesujące dane nietoperzowe. Latający najczęściej wśród roślinności i blisko ziemi trójpłatnik madagaskarski (Triaenops menamena) schwytał się w najwyższy i najbardziej oddalony od lasu narożnik jednej z takich sieci. Udało nam się w nią złapać także myszogonka madagaskarskiego (Otomops madagascariensis). Do tej pory na całej wyspie znanych było tylko dziewięć miejsc występowania tych nietoperzy – wyłącznie w pobliżu wapiennych jaskiń i poniżej 1000 m n.p.m. Tymczasem te góry są zbudowane z kwarcytu, a odłowu dokonaliśmy ok. 500 m wyżej i ok. 150 km od najbliższego znanego stanowiska tego gatunku.

Stawianie sieci pierwszego popołudnia odbywało się w promieniach zachodzącego słońca. Co prawda od wschodu nadciągały chmury, ale wówczas specjalnie się nimi nie przejmowaliśmy. Na pogodę rady nie ma. Zmiany klimatu dają się na Madagaskarze mocno we znaki, a pory roku stały się dość nieprzewidywalne, dlatego przez kolejne dwa tygodnie (czyli cały nasz pobyt na górze) słońce zobaczyliśmy tylko kilka razy. Najczęściej las i nasza polana były zanurzone w gęstej mgle, a właściwie w chmurach. Jeśli nie padało (a lało często), to i tak wszechobecna wilgoć osadzała się na wszystkim, a szczególnie chętnie na naszych sieciach. Z prawie niewykrywalnych dla sonarów nietoperzy pajęczych siatek zmieniały się one w doskonale odbijające ultradźwięki wodne kurtyny. Nic więc dziwnego, że mimo prób przywabiania tych zwierząt za pomocą emiterów ultradźwięków, na ogół pozostawały doskonale puste. Podczas całej wyprawy mieliśmy łącznie półtorej nocy z dobrymi warunkami do chwytania nietoperzy.

Ale wyniki są!

Oczywiście odłowy w sieci to nie jedyna metoda badań nietoperzy. Mogliśmy np. nagrywać ich głosy za pośrednictwem specjalnych detektorów ultradźwięków. Jednak podczas deszczu lub przy wietrze osiągającym do dziewięciu stopni Beauforta nietoperze nie latają, a gęsta mgła silnie tłumi rozchodzenie się ultradźwięków. Jak na te warunki uzyskaliśmy bardzo ciekawe wyniki. Poza gatunkami wspomnianymi wyżej, odłowiliśmy i nagraliśmy także sporo podkasańców (Miniopterus sp.). Obecnie wyróżnia się na Madagaskarze co najmniej 18 gatunków z tego rodzaju. Niektóre są tak do siebie podobne, że bez badań molekularnych bardzo trudno je rozróżnić. Dlatego w wypadku odłowionych przez nas przedstawicieli tego rodzaju, choć mamy swoje typy, z podaniem ich przynależności gatunkowej wolimy poczekać na wyniki badań DNA.

Czasem koło południa pokrywa chmur rzedła, odsłaniając piękny widok

Mikruski to najmniejsze naczelne świata. Do tej pory opisano ich ponad 20 gatunków. Wszystkie są do siebie bardzo podobne

To była już druga wyprawa do tego nieznanego lasu. Poprzednia, w której nie uczestniczyliśmy, badała jego północną część, „należącą” do innej wioski. Tam odkryto wielką, pełną nietoperzy jaskinię. Mieliśmy duże nadzieje związane z jej przebadaniem. Niestety wyprawa do tamtej części lasu okazała się niemożliwa. Wymagałaby najpierw wizyty w tej drugiej wiosce (dwa dni podróży), kolejnych negocjacji itp. Szukaliśmy więc jaskiń w południowej części gór. Początkowo bez skutku. Lokalni przewodnicy zapewniali nas, że tu jaskiń nie ma... Aż któregoś dnia jeden z przewodników pomagających badać lemury przyniósł do obozu kieszenie pełne nietoperzy! Na szczęście żywych. Okazało się, że znalazł niewielką jaskinię, w której według jego zapewnień było kilkaset tych zwierząt. Gdy do niej dotarliśmy, było ich już tylko kilkanaście, z dwóch gatunków. Chęć przyniesienia „dowodu” przez nadgorliwego znalazcę skutecznie przepłoszyła większość zwierząt. Botanicy znaleźli także inną małą jaskinkę – w niej były tylko cztery nietoperze.

Na szczęście mchy i porosty przed deszczem nie uciekają! A było ich tam mnóstwo. Wystarczyło wybrać typ siedliska i w promieniu 10 metrów można było zbierać próbki przez kilka godzin. Wszystkie maksymalnie nasączone wodą. O suszeniu w tych warunkach można było zapomnieć. Mimo to udało się zabezpieczyć kilkaset próbek i obecnie trwa ich oznaczanie przez specjalistów z Uniwersytetu Gdańskiego i Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Wstępne informacje wskazują, że listy gatunków będą długie...

Na mchach i porostach żyją różne stworzenia, np. niesporczaki. Dr hab. Łukasz Kaczmarek z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu wspólnie ze studentami dokładnie przepłukał część z przywiezionych przez nas zbiorów zielnikowych i wyłowił z nich kilkadziesiąt gatunków tych niezwykle odpornych zwierzątek. W efekcie lista gatunków niesporczaków znanych z Madagaskaru co najmniej się potroiła (ich oznaczanie wciąż trwa – w tym z wykorzystaniem hodowli oraz badań DNA). Jest wśród nich także kilka taksonów do tej pory zupełnie nieznanych. Zastanawiamy się, jakie nadać im nazwy. Jeden z pewnością otrzyma epitet gatunkowy wrightae – na cześć Patricii Wright, specjalistki od lemurów, która od dziesięcioleci bada i stara się chronić przyrodę Madagaskaru. To ona zorganizowała i prowadziła tę ekspedycję.

Niesporczak z rodzaju Echiniscus i jego jajo (nowo odkryty gatunek)
Fot. Łukasz Kaczmarek

Patricia i jej współpracownicy – badacze lemurów – mieli tym razem nieco mniej szczęścia od nas. Podczas poprzedniej wyprawy zaobserwowali dwa gatunki lemurków (Cheirogaleus spp.), w tym jeden być może nowy dla nauki (lub znany, ale uważany za wymarły), a za pomocą fotopułapek nagrali lemury katta (Lemur catta), co jest pierwszą obserwacją tego raczej sucholubnego gatunku w lesie deszczowym. Znaleźli także ślady żerowania palczaka madagaskarskiego (Daubentonia madagascariensis), znanego też pod nazwą aj-aj. Mieli nadzieję, że tym razem uda się odłowić któreś z tych zwierząt lub przynajmniej znaleźć odchody, co umożliwiłoby przeprowadzenie badań genetycznych. Niestety – lemury skutecznie schowały się we mgle i mimo dwóch tygodni intensywnych poszukiwań nie udało się ich odnaleźć. Za to odłowiono kilka osobników mikruska (Microcebus sp.) – bardzo możliwe, że także z nieznanego do tej pory gatunku.

Po co tyle trudu?

Nie sposób w stosunkowo krótkim artykule opisać, co udało się odnaleźć w tym niezwykłym lesie. Poza opisanymi wyżej gatunkami były tam przeróżne płazy i gady, niezwykłe ptaki (w tym gatunki związane z pierwotnymi lasami deszczowymi), kilka gatunków gryzoni... Oczywiście mnóstwo owadów (tylko jeden gatunek pijawek – za to bardzo dokuczliwy) i wielkie bogactwo roślin (np. różne storczyki czy drzewiaste paprocie). A także ślady bytności człowieka – od śladów wypasu bydła, przez tradycyjne groby we wspomnianej wyżej jaskini, po pozostałości po nielegalnie wyciętych kilka lat temu ogromnych palisandrach...

Niestety – na Madagaskarze od dawna nie ma już miejsc, w które nie dotarłby człowiek ze swoją działalnością. Jeśli chcemy zachować pozostałości tutejszych przyrodniczych skarbów, trzeba do ich ochrony przekonać społeczność lokalną. I taki cel przyświeca organizatorom tych badań z Centre ValBio. Chcieliby tu stworzyć rezerwat pod opieką mieszkańców pobliskich osad. Już kilka takich funkcjonuje na wyspie – jedne lepiej, inne gorzej. Im większe korzyści odnoszą sąsiednie wioski z obecności obszaru chronionego, tym mniejsza jest zwykle presja na silną eksploatację jego zasobów (wycinkę drzew, polowanie na zwierzęta). Takie korzyści mogą przynieść tylko turyści i – w mniejszej skali – naukowcy. Stąd pomysł utworzenia tu stacji badawczej, a w przyszłości być może także bazy turystycznej dla osób szczególnie zainteresowanych przyrodą. Najpierw jednak trzeba poznać główne walory tego obszaru, by mieć argumenty dla sponsorów oraz wiedzieć, jak i gdzie można planować szersze udostępnienie.

Głosy echolokacyjne myszogonków są tak niskie, że wielu ludzi jest w stanie usłyszeć je bez detektora

Na jednej małej gałązce można znaleźć kilkanaście gatunków mszaków i porostów

Wyprawę zorganizowano m.in. dzięki grantom Fundacji National Geographic oraz Rainforest Trust. Dzięki temu wsparciu można było pokryć nie tylko koszty samej ekspedycji (np. transport, wynegocjowane wsparcie dla sąsiedniej wioski i opłaty dla tragarzy), ale i przeloty na Madagaskar niektórych badaczy (w tym nasze). Uczestniczyliśmy w badaniach nieodpłatnie, jednak konieczne były dodatkowe zakupy, np. sprzętu i materiałów, ubezpieczenia, wiz... Kierując się doświadczeniami z naszej poprzedniej wyprawy badawczej do Kenii, poprosiliśmy o wsparcie miłośników przyrody za pośrednictwem internetowego serwisu finansowania społecznościowego OdpalProjekt.pl. Espedycję wsparły dziesiątki osób i kilka firm (patrz ramka). Dodatkowo niektórzy badacze i miłośnicy nietoperzy pożyczyli część niezbędnych urządzeń badawczych, co znacząco obniżyło koszty. Bardzo dziękujemy!

Mimo trudnych warunków pogodowych nasze wyniki są bardzo obiecujące: przy bardziej sprzyjającej aurze może być jeszcze więcej odkryć. Zostaliśmy więc zaproszeni do udziału w kolejnej ekspedycji do tego wciąż względnie dziewiczego lasu. Termin nie jest jeszcze znany.

Tekst i zdjęcia: Andrzej i Marta Kepelowie
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Udział badaczy z „Salamandry” w ekspedycji wsparli sponsorzy strategiczni:
- Animal Sound Labs Paweł Federowicz,
- Biuro Badań, Monitoringu i Ochrony Przyrody „EcoFalk” Michał Falkowski,
- Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA
oraz liczni indywidualni darczyńcy: Ewa Bajwoluk, Magdalena Barczyk, Rafał Bartoszewski, Magdalena Bembista, Konrad Bidziński, Joanna Bogdanowicz, Małgorzata Brok, Anna Chmura, Arnold Cholewa, Piotr Chybowski, Adam Dobrowolski, Andrzej Dylik, Grzegorz Hebda, Leszek Hoffmann, Martyna Jankowska-Jarek, Dorota i Wojciech Juda, Łukasz Kaczmarek, Magdalena Kepel, Filip Kierzek, Bartosz Knapik, Małgorzata Kokot, Teresa Krynicka-Więckowska, Wojciech Krynicki, Dominik Kubicki, Wojciech Lisiecki, Milena Makuchowska, Ewa i Michał de Mezer, Tomasz Nakonieczny, Przemysław Nawrocki, Piotr Nieznański, Iwona Pawlak, Anna Płotka, Anna Popiołek, Joanna Raczyńska, Wiesława Raczyńska-Nawrocka, Aleksandra Rencz-Pasierb, Alain Rosolo, Rafał Ruta, Henryk Sienkiewicz, Hanna Skowrońska, Dorota Synowiecka, Marta Świtała, Marek Waligórski, Krzysztof Wawrowski, Jan Więckowski, Michał Więckowski, Janusz Wojciechowski, Michał Wojciechowski, Małgorzata Wójcik, Julia Złośnica i kilka osób anonimowych,
a także firmy: ALLFLEX Polska sp. z o.o., ECOTONE Goc, Iliszko, Meissner sp.j., KESTREL Jacek Betleja oraz sklep edredon.com.pl.
Bardzo dziękujemy!

Wybór numeru