Bory przerażały swym ogromem, kusiły obfitością pożytku, straszyły mnogością zwierza. Sosny w nich były przeogromne, podobne do okrytych spękanym jaszczurem legendarnych smoków, z wężowato pokręconymi od starości grubymi konarami. Tramy ich były pochylone, czasami łukowato przygięte, że dziw tylko jak nie zawalały się pod ciężarem własnego cielska i brzemieniem wieków.
Z opowiadania bartnika Pawła Buszko, Jan Jerzy Karpiński
Patrząc na nasze lasy, można by pomyśleć, że staremu bartnikowi już się ze starości w głowie pomieszało bądź też najadł się jakichś dziwnych puszczańskich grzybków. Każdy przecież wie, jak wygląda sosna, ma ją niemal za płotem, i drzewom tym daleko do tego opisu. Jak najbardziej realnego i prawdziwego, gdyż takie bory i takie sosny faktycznie istniały i nadal istnieją. Jeszcze... Sosna padła ofiarą swojej pospolitości – jest tak powszechna, że nikt nie zastanawia się nad jej ochroną. Po co chronić coś, co jest tak pospolite i jak sama nazwa wskazuje – zwyczajne; co rośnie niemal w każdym lesie i każdym zagajniku.
Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...
Tekst i zdjęcia: Grzegorz Okołów
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.