Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Osobliwe „grzybobranie” w Poznaniu

Ku radości wielu zapalonych zbieraczy, tegoroczne chłodne, lecz zarazem bardzo wilgotne lato spowodowało masowy wysyp grzybów w naszych lasach. Chciałabym zaprosić Czytelników na wycieczkę mykologiczną, lecz nie do Borów Tucholskich czy też do Puszczy Noteckiej, ale... na ulice i skwery Poznania. Można tutaj znaleźć grzyby, co prawda niekoniecznie o najwyższych walorach smakowych, za to o bardzo oryginalnym wyglądzie i okazałych owocnikach.

Zarodniki sromotników (Phallus sp.) rozsiewane są przez muchy

Zarodniki sromotników (Phallus sp.) rozsiewane są przez muchy
Fot. Andrzej Kepel

Na przełomie lipca i sierpnia, w pobliżu Collegium Cieszkowskich Akademii Rolniczej, znalazłam gałęziaka zbitego, sromotnika fiołkowego i purchawicę olbrzymią. Są to grzyby niezbyt często spotykane na obszarach zurbanizowanych i dość rzadko występujące w naszym kraju.

W pobliżu bardzo ruchliwej ulicy Wojska Polskiego, w cieniu starych, wysokich i rozłożystych topól i młodszych wiązów zauważyłam 5 gałęziaków zbitych (Ramaria stricta). Przybierające formy krzaczkowate owocniki tego gatunku wyrosły tuż przy skraju chodnika, na starym, porośniętym mchem z rodzaju krótkosz (Brachythecium) pniaku po ściętej topoli i na trawniku w jego najbliższym sąsiedztwie. Trzon tego grzyba jest bardzo krótki i silnie rozwidlający się w liczne, szaro-żółtawe „gałązki”. Oprócz gorzkiego w smaku, przez co niejadalnego gałęziaka zbitego, można w Polsce spotkać jeszcze kilka, bardzo do siebie podobnych przedstawicieli tego rodzaju - np. trującego gałęziaka bladego (Ramaria pallida) czy jadalnego i bardzo smacznego gałęziaka złocistego (Ramaria aurea). Wszystkie one zazwyczaj występują w lasach liściastych. Jeżeli podczas grzybobrania znajdziesz gałęziaka, lepiej go nie zrywaj. Grzyby te nie są zbyt częste, a i o tragiczną pomyłkę nie trudno. Mogą one za to stanowić urokliwe trofeum fotograficzne.

Na tym samym trawniku pojawiła się też spora mykologiczna rzadkość - sromotnik fiołkowy (Phallus hadriani). Ponad 30 owocników, widocznych w obrębie kilku metrów kwadratowych, jest w różnym stadium dojrzewania i rozkładu. Spowodowane jest to bardzo krótkim - około 7 dniowym okresem wegetacji tego grzyba. Młode osobniki w pierwszej fazie rozwoju są fioletowo zabarwione i mają kształt kulisty. Potem, z rekordową szybkością kilku milimetrów na minutę, wyrasta z nich biały trzon zakończony stożkowatą główką. Jej oliwkowo-brunatne zabarwienie tworzy tak zwana gleba zawierająca zarodniki. Grzyby te wydzielają silny, wyczuwalny z odległości kilku metrów odór, podobny do zapachu kwasu chlebowego. Zwabia on muchy padlinowe, które siadając na owocnikach zjadają zarodniki, a przy okazji pomagają w ich rozsiewaniu. Gatunek ten najczęściej można spotkać na wydmach nadmorskich. Poza tym rośnie też na nielicznych stanowiskach w lasach liściastych lub mieszanych. Co prawda młode, jeszcze kuliste owocniki są podobno jadalne, lecz nie można ich zbierać, gdyż wszystkie występujące w Polsce sromotniki są prawnie chronione.

Sromotnik fiołkowy i gałęziak zbity zauważone zostały w tym miejscu po raz pierwszy. Od wielu lat natomiast można spotkać w pobliskim Ogrodzie Dendrologicznym AR okazy rzadkiego grzyba - purchawicy olbrzymiej (Langermannia gigantea). Rośnie tu ona w towarzystwie licznych klonów oraz młodej leszczyny, wiązu i derenia. Grzyb ten ma kształt kulisty, a jego trzon jest bardzo słabo rozwinięty. Purchawica dorasta do 50 cm średnicy i 20 kilogramów wagi! Dlatego też na pewno nie pomylimy jej z podobną, dość pospolitą, lecz znacznie mniejszą purchawką (Lycoperdon). Na początku swego rozwoju, w ostatnich dniach lipca, pojedynczy owocnik w Ogrodzie miał barwę śnieżnobiałą, by po miesiącu przybrać zabarwienie beżowo-brunatne. W międzyczasie został trochę uszkodzony przez przebiegającą sarnę, na co wskazywał widoczny na jego powierzchni odcisk racicy (Ogród Dendrologiczny, oprócz interesujących drzew i krzewów, posiada też swoisty „zwierzyniec”.). Purchawica jest gatunkiem rzadko w Polsce spotykanym, dlatego objęta jest ochroną prawną.

I tu dotarliśmy do kresu mojego „grzybobrania”, choć kosz do końca pozostał pusty. Wracam jednak zadowolona i w pełni usatysfakcjonowana. Udało mi się bowiem utrwalić trzy różne i jakże ciekawe gatunki grzybów... na kliszy fotograficznej.

Magdalena Kluza

Wybór numeru


Uwaga. To jest artykuł archiwalny. Przedstawione w nim informacje odpowiadają sytuacji, stanowi wiedzy i przepisom obowiązującym w chwili oddawania go do druku. Obecnie mogą one być nieaktualne.